Wystarczy wspomnieć o problemie z tolerancją glutenu podczas obiadu u znajomych, a na pewno zaraz znajdzie się ktoś, kto powie, że jest to „modna choroba”, która istnieje tylko dlatego, że się o niej mówi. Jednakże badanie przeprowadzone z wykorzystaniem próbek krwi pobranych od lotników z armii amerykańskiej wykazało, że nietolerancja glutenu występuje znacznie częściej w dzisiejszych czasach niż pięćdziesiąt lat temu.
To nie jest wcale problem „psychologiczny” – po prostu Ty lub ktoś z Twojego najbliższego otoczenia cierpi na chorobę, na którą nie chorowano w czasach Twoich pradziadków.
Celiakia
Nietolerancja glutenu jest znana również jako celiakia. Choroba rozpoczyna się w momencie, kiedy organizm przestaje trawić gluten, czyli białko znajdujące się w pszenicy, życie, jęczmieniu, orkiszu oraz owsie (ten ostatni jako czysty owies wprawdzie nie zawiera glutenu, ale jego uprawy, a późnej i ziarno zwykle są zanieczyszczone ziarnami pszenicy i żyta). A w dodatku celiakia rozwija się niezależnie od tego, czy zboża te spożywasz w postaci wysoko przetworzonej (czyli rafinowane) czy jako zboża ciemne; w obu przypadkach Twój układ pokarmowy nie trawi glutenu (nazywanego tak od słowa glue, czyli klej).
Gluten zamienia się w układzie pokarmowym w gliadynę, która podczas przechodzenia przez ściany jelita osób nietolerujących glutenu prowadzi do powstania stanu zapalnego powodującego niszczenie części komórek jelita, zwanych mikrokosmkami jelitowymi. To z kolei wywołuje różne problemy jelitowe (biegunkę, gazy, problemy z wypróżnianiem).
Oprócz tego stan zapalny pogarsza wchłanianie składników odżywczych, co z kolei prowadzi do niedoborów wapnia, żelaza, witaminy B12 oraz kwasu foliowego (witaminy B9). W związku z tym wzrasta ryzyko zachorowania i śmierci z powodu chorób autoimmunologicznych. Ryzyko to zwiększa się dziesięciokrotnie przy zdiagnozowaniu celiakii w wieku 20 lat (z 3,5% do 34%).
Nieleczona celiakia może prowadzić do wycieńczenia organizmu, osteoporozy powiązanej z niedoborem wapnia, niedokrwistości (z powodu niedoboru żelaza), depresji oraz dermatoz (problemów skórnych). U małych dzieci można zaobserwować wychudzenie, wzdęte policzki i brzuch, zaburzenia wzrostu, a czasem autyzm.
Uszkodzenie kosmków jelitowych może prowadzić do zespołu przeciekającego (nieszczelnego) jelita (ang. leaky gut). Oznacza to, że do krwiobiegu będą przedostawać się niestrawione fragmenty pokarmów, powodując stany zapalne i reakcje układu odpornościowego, które mogą wpływać negatywnie na stawy.
Dobra i zła wiadomość
Zacznę od złej wiadomości: jak wspomniałem wcześniej, nietolerancja glutenu nie jest problemem psychologicznym ani modą, chociaż obserwuje się, że cierpi na nią coraz więcej osób. Wiąże się ona z tym, że zboża, które znajdują się w naszej diecie, znacząco różnią się od tych, które jedli nasi przodkowie.
Aż do XIX w. pszenica była niemal zawsze mieszana z innymi zbożami, a także z grochem i orzechami. To, co nazywano chlebem, nie było wtedy miękkim i puszystym pieczywem, które wysycha w kilka godzin i pleśnieje po kilku dniach. Chleb był czarną zbitą masą zawierającą pokruszone ziarna i można go było przechowywać tygodniami, a nawet miesiącami, chociaż pod koniec tego okresu trzeba go było maczać w zupie, aby nie połamać sobie zębów.
Biały chleb, który obecnie jemy najczęściej, był rzadkością. To jednak nie wszystko: same zboża, tak jak i wszystko dokoła, zmieniły się znacząco w ciągu ostatnich lat. Winę za to ponosimy my sami…
Współcześni piekarze widzą, że ich klienci (czyli ja i Ty) wolą bardziej puszyste i chrupiące chleby, rogaliki i bułeczki; krótko mówiąc – pieczywo, które wygląda apetycznie. Ciasto rośnie tym lepiej, im więcej glutenu jest w mące. Piekarze poszukują więc mąki bogatej w gluten, dzięki której mogą piec „piękne” chleby; młynarze natomiast wywierają nacisk na rolników, każąc im wybierać zboża bogate w gluten oraz tworzyć hybrydy w celu zwiększenia zawartości glutenu! W rezultacie większość uprawianych obecnie zbóż zawiera „supergluten”.
Jednakże nikt nie zwraca uwagi na fakt, że nasze ciało nie lubi glutenu. Jedna osoba na sto (czyli około 600 000 osób we Francji, a w Polsce około 380 0002) w ogóle nie toleruje glutenu. Takie osoby chorują na celiakię. Niestety 90–95% z nich nie jest świadomych swojej choroby. Po zaobserwowaniu objawów wspomnianych wcześniej chorób (artrozy, osteoporozy, depresji, dermatoz itp.) próbują one leczyć każdą z nich z osobna, nie widząc niestety ich wspólnej przyczyny.
Szkoda, ale oto dobra nowina: 95% osób cierpiących na celiakię może całkowicie pozbyć się objawów choroby, stosując odpowiednią dietę.
Próba eliminacyjna / prowokacja glutenem
Jeżeli podejrzewasz u siebie nietolerancję glutenu, możesz wykonać badanie krwi. Badanie to polega na oznaczeniu liczby przeciwciał w klasie IgA: przeciwko endomysium mięśni gładkich (EmA), przeciwko transglutaminazie tkankowej (tTG) i przeciwko deamidowanej gliadynie. Badanie to jest niezwykle wiarygodne.
Zanim jednak udasz się do lekarza, możesz spróbować wyeliminować ze swojej diety pokarmy zawierające gluten na dwa tygodnie, a następnie wprowadzić je z powrotem. Jeśli objawy znikną, ale pojawią się gwałtownie po ponownym wprowadzeniu glutenu do diety, będzie to oznaczać, że jesteś na dobrej drodze do zdrowia. Taką próbę nazywamy próbą eliminacyjną / prowokacją glutenem. Uwaga: aby lekarz mógł postawić diagnozę w oparciu o badanie krwi, powinieneś mu powiedzieć o stosowaniu diety bezglutenowej, ponieważ badanie może nie wykazać w tym wypadku braku tolerancji glutenu.
Zwalcz celiakię
Dobrą nowiną jest wspomniany już fakt, że w 95% przypadków objawy celiakii można całkowicie wyeliminować. Aby nie powróciły, należy stosować ścisłą dietę bezglutenową.
Wyeliminowanie glutenu z diety jest skomplikowane… i kosztowne. Może ono być tak kosztowne, że w Kanadzie osoby z nietolerancją glutenu mogą odliczać koszty takiej diety od podatku.
Gluten znajduje się dosłownie w każdym produkcie spożywczym: w chlebie, ciastach, ciastkach, płatkach śniadaniowych, ale także w wielu sosach, zupach, gotowych daniach, jogurtach owocowych i innych deserach, w których skrobia jest środkiem zagęszczającym. Można go także znaleźć w wielu lekach i szminkach. Na liście składników ukrywa się pod wieloma nazwami. Mogą to być: słód, skrobia (z pszenicy, żyta itp.), hydrolizowane białko roślinne oraz upostaciowane białko roślinne. Jednakże największym problemem jest to, że nawet śladowe ilości glutenu mogą spowodować nawrót objawów u osób cierpiących na nietolerancję glutenu.
Należy więc starannie wybierać produkty spożywcze.
Jakie produkty należy wybierać?
Oprócz wiedzy o tym, jakich produktów nie powinieneś jeść, musisz także wiedzieć, jak dobrze odżywiać się bez glutenu. Jedz:
– warzywa i owoce,
– mięso, ryby i drób bez panierki i marynat,
– rośliny strączkowe i soję,
– niektóre zboża: ryż, grykę, proso i quinoa,
– niektóre mąki: ryżową, kukurydzianą, ziemniaczaną, cieciorkową, sojową,
– większość nabiału – jednak osoby, które źle tolerują nabiał, powinny usunąć go całkowicie ze swojej diety na kilka miesięcy.
Aby jednak dieta ta na dłuższą metę Ci się nie znudziła, najlepiej umów się na spotkanie z dietetykiem lub udaj się do specjalisty, np. z organizacji zrzeszających osoby z nietolerancją glutenu (w Polsce jest to Polskie Stowarzyszenie Osób z Celiakią i na Diecie Bezglutenowej ).
Kilka dodatkowych wskazówek:
– jedzenie dokładnie przeżuwaj, ponieważ pomaga to we wchłanianiu składników odżywczych,
– jedz jogurty lub kefiry z probiotykami, dzięki czemu poprawisz jakość swojej flory jelitowej i zdrowie jelit,
– przed wyjściem do restauracji upewnij się, że otrzymasz potrawy bez glutenu (do wielu sosów dodaje się składniki przygotowane ze zbóż zawierających gluten).
… 6 typowych objawów nietolerancji glutenu …
W The New England Journal of Medicine, opublikowano bardzo ciekawą pracę naukowo badawczą która wymienia aż 55 chorób do których może przyczynić się spożywanie glutenu.
Między innymi należą do nich: osteoporoza, podrażnienia jelit, zapalenie jelit, anemia, nowotwory, przewlekłe stany zmęczenia, owrzodzenia, reumatoidalne zapalenie stawów, toczeń, stwardnienie rozsiane i niemal wszystkie inne choroby autoimmunologiczne.
Gluten jest również związany z wieloma chorobami psychicznymi i problemami neurologicznymi, w tym schizofrenią, stanami lękowymi, depresją, demencją, epilepsją i neuropatią. Wykryto też związek między glutenem a autyzmem.
No pięknie.
Generalnie gluten to raczej dla wszystkich kiła.
Do tego ustalenie faktycznej wrażliwości na gluten nie jest takie oczywiste i proste, a wiele objawów, które można by przypisać nietolerancji glutenu jest albo ignorowane, albo błędne przypisywanie innym schorzeniom.
I chociaż w początkowej fazie ludzie podejrzewają właśnie uczulenie na gluten, to jednak testy rozwiewają ich wątpliwości. Jednak tradycyjne testy na nietolerancję glutenu odbywają się za pomocą badania krwi i jej reakcję tylko na jeden z sześciu polipeptydów w pszenicy tak zwany gliadin.
I testy na gliadin mogą wyjść negatywne, a Ty nadal jesteś na gluten uczulony, ponieważ istnieje jeszcze pięć innych polipeptydów, takich jak aglutynin w kiełkach pszenicy, glteomorphin, gltueinin, prodynorfiny i omega gliadin. Każdy, lub kombinacja którychś z tych pięciu może spowodować, że będziesz mieć reakcje uczuleniową na pszenicę.
Objawy mogą błędnie być przypisane wielu innym problemom zdrowotnym. Nawet ci, którzy ewidentnie nie tolerują glutenu lub chorzy na celiakię, przejawiają wiele różnych objawów. Jest to dość skomplikowane.
W tym artykule podam listę sześciu typowych objawów, które mogą występować właśnie z przyczyny Twojej nietolerancji na gluten.
Czasami objawy te pojawiają się zaraz po posiłku i nie trwają długo. W innych przypadkach, mogą trwać kilka tygodni lub nawet przewlekle, co często prowadzi do mylnej medycznej diagnozy, jako choroby autoimmunologicznej zamiast nietolerancji glutenu.
Sześć typowych objawów nietolerancji glutenu
1. Zaburzenia trawienia, które mogą przejawiać się następującymi wrażeniami: częste wiatry, wzdęcia, mdłości, bóle brzucha, skurcze, zaparcia, biegunka, lub naprzemiennie, syndrom wrażliwego jelita
2. Bóle głowy lub migreny.
3. Fibromialgia, która nie jest chorobą, gdyż jest to zespół. Pierwsze diagnozy mogą okazać się fałszywe, chociaż masz bóle mięśni i tkanki łącznej.
4. Kwestie emocjonalne, czyli dotyczące przewlekłej drażliwości i nagłych irracjonalnych zmian nastroju.
5. Problemy neurologiczne takie jak: zawroty głowy, nerwobóle, osłabienie, mrowienie lub drętwienie kończyn.
6. Zmęczenie, przewlekłe lub prawie po każdym posiłku. Zespół przewlekłego zmęczenia jest, tak jak fibromialgia, zespołem, nie chorobą. A więc gdy masz takie objawy, ale lekarz nie potrafi znaleźć prawdziwej przyczyny Twojego zmęczenia.
Oczywiście, wszystkie te objawy są wspólne dla innych problemów zdrowotnych i chorób. Dlatego szybkie postawienie ostatecznej diagnozy jest co najmniej kłopotliwe.
Jak więc podjąć ostateczną decyzję?
Spisz listę wszystkich objawów, z krótką notatką, czy występują okazjonalnie czy przewlekle i nie opuszczaj żadnego, zakładając być może mylnie, że kręgosłup cię boli, bo za długo siedzisz przy kompie.
Następnie przejdź na dietę bezglutenową i trzymaj ją 60 dni. Jeśli uważasz, że nie możesz, że nie wytrzymasz, to już może być światełko zapalne, że właśnie jesteś na gluten uczulony, gdyż często jesteśmy uzależnieni od rzeczy, na które jesteśmy uczuleni. Paradoks homo sapiens.
Ta dieta bezglutenowa polegałaby na tym, że na 60 dni wyeliminujesz: pszenicę, żyto, jęczmień, orkisz, kamut, owies i pszenżyto, w których to ziarnach siedzi gluten.
Natomiast możesz jeść: ryż, kukurydzę, soję, proso, grykę, ziemniaki, tapiokę, fasolę, groch, amarantus (szarłat), quinoa(komosa ryżowa), chleb świętojański, mąkę orzechową, maniok, sorgo, słodkie ziemniaki. Uważaj na przetworzone jedzenie i uważnie czytaj etykiety, gdyż często dodaje się różne zagęstniki z glutenem, a najlepiej całkowicie ignoruj przetworzoną żywność.
Po okresie 60 dni, przejdź do swoich notatek i zobacz, jak wiele z objawów pozostało. Jeżeli większość z nich odpadła, to możesz mieć pewność, że nie tolerujesz glutenu. Jeśli jednak ciągle nie jesteś pewny, wróć do dawnej diety, i wtedy sprawdź, czy te objawy nie pojawiają się ze zdwojoną siłą.
Wtedy też z pewnością jesteś na gluten uczulony.
Po sześciu miesiącach diety bezglutenowej może być możliwe stopniowe włączanie niektórych porzuconych pokarmów z glutenem, już bez konsekwencji. Przynajmniej tych na już niewygodnych.
Powiem szczerze, że dieta witariańska, a na pewno na początku, okropnie mnie wymęczyła psychicznie właściwie z dwóch powodów, odstawienia kawy i chleba żytniego, od którego byłam niejako uzależniona. I najbardziej ze wszystkiego się cieszę, że już ponad dwa lata nie kontaktuję się z żadnym glutenem i obecnie nawet o nim nie myślę. Czego i drogiej Socjecie życzę.
3. Zakwaszenie organizmu: żywność, która jest trucizną
Zakwaszenie organizmu: krucha równowaga między zdrowiem a chorobą
Jak myślicie, czemu równowaga kwasowo-zasadowa jest tak ważna dla organizmu?
To zagadnienie jest bardzo ważne, jednak ciągle niedoceniane. Tutaj poświęcimy mu więc dużo miejsca i uwagi. Medycyna akademicka, ta oficjalna, już dawno przyznała, iż przewlekłe zakwaszenie organizmu, którego doświadcza przeważająca część ludzi, skutkuje poważnymi niedyspozycjami i chorobami. Medycyna krajów wschodnich – chińska, tybetańska, ajurweda – znały ten fakt od bardzo dawna.
Nasze ciało to skomplikowany, precyzyjnie działający mechanizm, w którym zachodzą różnorodne procesy i reakcje. Zarówno te biochemiczne, jak i elektroniczne. Tak, piszę elektroniczne – opisałem to w trzeciej części cykli pod tytułem “Biomagnetyzm: cudowna moc w życiu”.
Te wyżej wymienione procesy mogą zachodzić w sposób optymalny wyłącznie w ściśle określonych warunkach. Cały metabolizm człowieka to niezwykle skomplikowana gra. Owszem, istnieją w niej granice tolerancji, ale są one bardzo wąskie. Wszystkie te procesy, cały proces przemiany materii (metabolizm) potrzebuje nie tylko konkretnych substancji chemicznych (tłuszczów, białek, witamin, cukrów, minerałów, enzymów itp), ale także określonej temperatury i konkretnej wartości pH – czyli równowagi stężenia kwasów i zasad.
Różnorodne procesy, wszelkie skomplikowane reakcje zaczynają się już na szczeblu podstawowym – na poziomie pojedynczej komórki.Każda komórka – to tętniący życiem mikrokosmos. Od prawidłowej pracy komórki zależy funkcjonowanie tkanek, narządów i w końcu całego organizmu. Istnieje więc niezbędna potrzeba utrzymywania ciągłej równowagi kwasowo-zasadowej już na poziomie pojedynczej komórki.Tym niemniej zjawisko zakwaszania ciągle jest lekceważone. Dlaczego? Ponieważ oczywiste zakwaszanie z wyraźnymi zmianami we krwi występuje w medycynie stosunkowo rzadko i stwierdzane jest tylko w ciężkich schorzeniach. Tymczasem największy problem stanowi przewlekłe, ukryte zakwaszenie (zwłaszcza tkanki łącznej – będzie jeszcze o tym mowa) z bardzo niewielkimi, ledwie dostrzegalnymi zmianami krwi. Te utajone zmiany są bardzo niebezpieczne, ponieważ lekceważy się je lub nie zwraca się na nie uwagi. Stały się one nawet praktycznie normą zdrowia i stanowią niesłychanie istotną składową chorób cywilizacyjnych.
RÓWNOWAGA KWASOWO-ZASADOWA TO PODSTAWA FUNKCJONOWANIA ORGANIZMU I OPTYMALNEJ PRZEMIANY MATERII. TO PODSTAWA ZDROWIA.
Na czym polega zakwaszenie?
Jaka jest więc istota zakwaszenia?Zakwaszenie – to zaburzenie równowagi kwasowo-zasadowej w organizmie na rzecz czynnika kwasowego.Wiadomo, że ciało każdego z nas składa się w ok. 70%-80% z wody. W wodzie tej rozpuszczone są wszelkie składniki odżywcze i elektrolity podlegające ciągłym przemianom. Taka ciągła przemiana materii jest charakterystyczną oznaką wszelkiego życia.Przemiany mają odbywać się w warunkach pełnej równowagi pomiędzy przemianą energii, a przemianą materii zarówno wewnątrz komórki, jak i na zewnątrz. Za zachowanie tej równowagi odpowiada błona komórkowa, która reguluje przepływem elektrolitów i składników odżywczych między wnętrzem komórek, a przestrzeniami międzykomórkowymi.
Błona komórkowa funkcjonuje prawidłowo, gdy napięcie elektryczne na jej powierzchni wynosi ok. 70-90 mV (jest to tzw. potencjał błonowy). Potencjał ten jest zależny od prawidłowej pracy tzw. pomp jonowych, które mają utrzymywać różnicę stężeń przede wszystkim jonów sodu, potasu, magnezu, chloru, wapnia między wnętrzem komórek, a przestrzenią międzykomórkową. I teraz dochodzimy do sedna sprawy. Otóż równowaga kwasowo-zasadowa w tkance to nic innego jak odpowiednie stężenie elektrolitów i właściwy poziom aktywności pomp jonowych. Organizm pracuje wówczas bez zarzutu.Zakłócenia tej równowagi poprzez zakwaszanie – to automatyczne zakłócenie równowagi przemian, zaburzenia stężeń elektrolitów, utrudnienia w przemianie materii, występowanie niedyspozycji, a w końcowym efekcie – poważnych chorób.
DECYDUJĄCYM CZYNNIKIEM ZDROWIA JEST HARMONIJNY STOSUNEK POMIĘDZY SUBSTANCJAMI KWAŚNYMI I ZASADOWYMI.
Co to są kwasy i zasady?
Co to są substancje kwaśne, a co to są substancje zasadowe?W potocznym rozumieniu słowo „kwaśny” kojarzy się z octem, kwaszonymi ogórkami, kwaszoną kapustą. Do głowy nam nie przyjdzie, że niewiele ma to wspólnego z chemiczną rzeczywistością, a „kwaśne” wcale nie musi być kwaśne, a „słodkie” potrafi być wyjątkowo kwaśne.
Substancjami kwaśnymi są kwasy. Kwasy są cieczami zawierającymi wodór i dysocjującymi w wodzie (tj. rozpadającymi się na cząsteczki dodatnie i ujemne) tworząc dodatnie jony wodorowe H+ i ujemne cząsteczki reszty kwasowej. Właśnie te jony wodorowe H+ nadają kwasom ich specyficzne właściwości. Moc kwasu określa się na podstawie jego zdolności do rozpadania się na jony, czyli od ilości powstających jonów wodorowych. Inaczej: im większa jest tendencja kwasu do rozpadania się na jony i im więcej utworzy się jonów wodorowych podczas dysocjacji, tym kwas jest mocniejszy, działa silniej.
A teraz trochę o zasadach.Zasady (alkalia, ługi) są substancjami neutralizującymi kwasy. Traktując rzecz „chemicznie” – są to substancje zdolne do odszczepiania ujemnie naładowanej grupy wodorotlenowej OH-. Również dysocjują w wodzie, w wyniku czego dochodzi do powstania wspomnianej grupy wodorotlenowej OH-, zwanej jonem hydroksylowym oraz reszty zasadowej zawierającej atom metalu.Miarą mocy zasad jest liczba jonów wodorotlenowych OH-, jakie tworzy zasada w wodzie. Jak jeszcze pamiętasz z lekcji chemii – kwasy z zasadami neutralizują się. Dzieje się tak na skutek łączenia (reakcji) jonów wodorowych kwasów z jonami wodorotlenowymi zasad. Wynikiem reakcji jest powstanie soli i wody.
To tyle wstępnie o kwasach i zasadach. Wróćmy teraz do równowagi kwasowo-zasadowej w organizmie, która zachwiana jest u ponad 90% populacji ludzkiej w naszym kraju (i nie tylko w naszym). Zmianom tym można zapobiec stosując tzw. bufory.
Systemy buforowe
Dzięki systemom buforowym pH płynów ustrojowych zmienia się w niewielkich tylko granicach. Bufory są to roztwory słabych kwasów i ich soli lub słabych zasad i ich soli. pH buforów nie zmienia się lub ulega nieznacznym tylko zmianom podczas dodawania do nich kwasów albo zasad.
Do układów buforowych należą:
bufor wodorowęglanowy HCO3, którego stężenie może być regulowane przez płuca i nerki, bufor fosforanowy, którego stężenie jest regulowane przez nerki oraz bufor białczanowy (o bardzo dużej pojemności), w skład którego wchodzi przede wszystkim hemoglobina i oksyhemoglobina.Zwłaszcza krew musi odznaczać się znaczną pojemnością buforową. Dlaczego? Ponieważ nie tylko transportuje substancje pokarmowe do tkanek, ale również odbiera z nich produkty metabolizmu. Znaczącą ilość tych produktów przemiany materii stanowią kwasy. Buforowe układy krwi zapewniać więc powinny utrzymanie prawidłowego i stałego pH krwi.Tym niemniej krew przyjmuje tylko ograniczoną ilość odczynu kwasowego. Nadmierna ilość niezneutralizowanych kwasów będzie zalegać więc w komórkach.
Optymalne pH naszej krwi świadczące o pełnej równowadze – to 7,35-7,45 (odczyn lekko zasadowy). Dokładniej – krew powinna mieć w normalnym, zdrowym organizmie pH 7,34, a limfa 7,41. Jako granice normy przyjmuje się odczyn o wartości 7,0-7,7. Wartość pH nie może być wyższa, ponieważ zaburzy to oddawanie tlenu przez erytrocyty (czerwone ciałka krwi) do tkanek i komórek. W takim przypadku dochodzi do tzw. rulonizacji (zlepiania się). Zmniejsza się więc ich powierzchnia czynna, wskutek czego przenoszą znacznie mniej tlenu. Przy okazji „rulony” erytrocytów działają jak korki w naczyniach krwionośnych mogąc prowadzić do udarów mózgu lub zawału mięśnia sercowego. Kiedy z kolei pH będzie zbyt niskie – doprowadzi to do zaburzenia w pracy enzymów związanych z metabolizmem. Zmiana pH krwi o 0,5 mogłaby być więc dla człowieka zabójcza. Zakwaszenie organizmu – to wartości pH poniżej 7. Im niższe pH, tym silniejsze jest zakwaszenie. Możesz bardzo łatwo przekonać się, jaki jest poziom Twego pH badając poranny mocz przed śniadaniem papierem wskaźnikowym dostępnym w aptekach.
Podobnych układów buforowych, oprócz krwi, potrzebują tkanki, ponieważ kwasy pojawiają się w pierwszej kolejności właśnie w ich obrębie. Jeżeli pH krwi powinno być lekko zasadowe, to pH tkanek powinno zawierać się w przedziale wartości kwaśnych. Jednak każdy narząd ma własną, ściśle określoną wartość pH. Jest to niezbędny warunek prawidłowego współdziałania funkcjonujących tam enzymów. A trzeba powiedzieć, że enzymy są niezwykle „kapryśne” – wymagają ściśle, precyzyjnie określonych warunków pH. I z tego względu opieranie się na wynikach pomiaru wartości pH krwi niewiele daje, jeśli zależy nam na poznaniu stanu kwasowo-zasadowego organizmu. Po prostu pH krwi nic nie mówi o pH poszczególnych tkanek.
Przykładem takiego „indywidualizmu” kwasowo-zasadowego jest chociażby żołądek, prostata, skóra. Wartość pH żołądka powinna wynosić 2(!). Jest to więc wyjątkowo kwaśne środowisko zapewniające m.in. prawidłowe działanie pepsyny trawiącej białka. Kwasy żołądkowe stanowią również zabójczą broń przeciwko drobnoustrojom wnikającym z pokarmem. Jednak w przypadku zmiany pH, drobnoustroje te są w stanie gwałtownie rozmnażać się w przewodzie pokarmowym. Sprzyja temu wilgotne, ciemne i ciepłe środowisko całego układu pokarmowego. Mnożą się więc „złe” bakterie gnilne produkujące masę toksyn i trujących kwasów. Pogarsza to oczywiście stan nierównowagi tkanek i narządów. Przy okazji „dobre” bakterie przyjaznej dla organizmu mikroflory jelita są wypierane. Nie mogą więc zachodzić prawidłowo procesy trawienne i procesy syntetyzowania wielu witamin w organizmie. Tracimy w ten sposób systematycznie zdrowie. Podobnym przykładem zróżnicowania pH jest prostata (gruczoł krokowy – u mężczyzn). Jego wydzielina musi być zasadowa w celu ochrony plemników w środowisku kwaśnym, które zabija plemniki.
Podobnie wzmiankowana skóra. Trzeba powiedzieć, że stanowi ona integralną część układu immunologicznego i jest swoistym narządem pracującym wyjątkowo intensywnie. Przez skórę wydalana jest część kwasów. Jest to istotny mechanizm obrony przed bakteriami i grzybami. Jeśli jednak wydzieliny gruczołów skóry są zbyt kwaśne (a dzieje się tak przy zakwaszonym organizmie), to skóra – ta nasza cudowna powłoka, którą tak lubimy dotykać, głaskać, pieścić u kochanych przez nas osób – staje się podatna na grzybice i bakteryjne zapalenia mieszków włosowych. Przy znacznym zakwaszeniu spowodowanym nieprawidłową przemianą materii dochodzi do pojawienia się egzem.
Wróćmy jeszcze do tkanek. Wszelkie zmiany pH tkanek są sygnałem uruchamiającym systemy obronne organizmu. Nieznaczne tylko zakwaszenie tkanki przede wszystkim błyskawicznie przyciąga do niej leukocyty (białe ciałka krwi), których zadaniem jest zwalczanie zakażeń. Przy znacznym zaś zakwaszeniu tkanek dochodzi do zaburzenia czynności enzymów komórek tworzących tkanki – enzymy zostają uaktywnione przyczyniając się do rozwoju stanu zapalnego.
Stan zapalny charakteryzuje się zaś następującymi cechami:
- podwyższenie temperatury
- zaczerwienienie,
- obrzęki
- ból,
- ograniczona lub całkowita utrata funkcji.
Przypomnijmy sobie jak wygląda np. silnie stłuczone lub zranione miejsce? Co wówczas czujemy?
Wszystkie wymienione cechy wskazują na wzmożoną przemianę materii w obszarze objętym zapaleniem. Efektem tego wzmożonego metabolizmu jest zakwaszenie. Organizm broni się – następuje wzmożony przepływ krwi w celu usunięcia kwasów z ogniska zapalnego. Oczywiście, nasz organizm potrafi doskonale regulować stężenia zasad i kwasów. Po to dysponuje wspomnianymi wcześniej układami buforowymi. Należy jednak pamiętać, że organizm – to zespół różnych narządów, naczyń krwionośnych, nerwów itp. Nie są one zawieszone w próżni. Ciało nie jest wewnątrz częściowo „puste”. Między poszczególnymi narządami, naczyniami krwionośnymi są przestrzenie uzupełniane tzw. tkanką łączną, która „łączy i podpiera” poszczególne elementy naszego organizmu. I zanim wszelkie składniki pokarmowe dotrą do komórek konkretnego narządu, muszą przejść przez tkankę łączną. Podobnie jest z wydalaniem produktów przemiany materii. To najpierw tkanka łączna odbiera z komórek i narządów trujące toksyny i drażniące kwasy, zanim zostaną podane dalej.
Dlaczego o tym tak dokładnie mówimy?
Ponieważ to tkanka łączna powinna dysponować dostateczną pojemnością buforową, aby przyjąć na siebie pierwsze „uderzenie” wydalanych kwasów. Jeśli spowodowaliśmy naruszenie stanu naszej równowago kwasowo-zasadowej, tzn. stopień zakwaszenia organizmu jest wysoki, to wyczerpujemy w ten sposób potencjał buforowy tkanki łącznej. Po prostu zapasy zostały wyczerpane.Efektem jest brak możliwości neutralizacji części kwasów, co obniża tempo przemiany materii. Ulega również spowolnieniu tempo odnowy komórek. Komórki przestają więc pracować efektywnie, są przeciążone. Rezerwy buforowe tkanek są wyczerpane, czyli tkanki pozbawione są zapasów związków mineralnych neutralizujących kwasy. To prowadzi do zaburzeń funkcjonowania układu immunologicznego, który dla prawidłowej pracy wymaga odpowiedniego zaopatrzenia w witaminy i składniki mineralne (którymi, jak powiedzieliśmy, organizm już nie dysponuje).
W regulacji zawartości kwasów i zasad oprócz krwi, skóry, tkanki łącznej niesłychanie ważną rolę odgrywają również płuca i nerki. Wraz z oddechem można usunąć część kwaśnych elementów. Prawdę mówiąc oddychanie jest pewną sztuką. Ogromna większość z nas nie umie, niestety, prawidłowo oddychać. Głębokie, mocne oddychanie pozwala zarówno na sprawne usunięcie dwutlenku węgla, jak i na lepsze doprowadzenie tlenu do płuc, a później do każdej komórki ciała. Prawidłowo utlenowana krew łatwiej dociera do tkanek, oddaje komórkom tlen i odbiera jony wodorowe H+, dzięki czemu tkanki zostają odkwaszone. W przypadku niedoborów tlenowych powstaje w organizmie więcej kwasów, czego przykładem są chociażby mięśnie i zakwasy w nich powstające po znacznym wysiłku fizycznym. Zakwasy mięśni objawiają się nieprzyjemnymi bólami powodowanymi przez kwas mlekowy gromadzący się w mięśniach.
Miałeś kiedykolwiek z tym do czynienia?
Mechanizm zakwasów mięśniowych jest bardzo prosty. Nagły, duży wysiłek, do którego organizm zwykle nie jest przyzwyczajony, wymaga gwałtownego dostarczania dużych ilości tlenu. Tymczasem dostawy tlenu są spóźnione w stosunku do zapotrzebowania – „podaż nie nadąża za popytem”. Prowadzi to do tzw. glikolizy beztlenowej, czyli fermentacyjnej (glikoliza jest enzymatycznym rozkładem cukrów prostych w organizmach żywych). Kwas mlekowy (trójwęglowy kwas karboksylowy), powstający w mięśniach jako końcowy produkt beztlenowej glikolizy, nie zostanie spalony, pozostanie więc w tkankach drażniąc komórki czuciowe, co objawia się typowymi bólami. Dlatego bezpośrednio po ciężkim, fizycznym wysiłku nie należy biernie odpoczywać, ale podjąć chociażby spacer, który spowoduje dotlenienienie komórek. Dużą część kwasów mogą usunąć nerki. Jony wodorowe wydalane są tam przy udziale kwasu moczowego. Jednak w określonej objętości moczu mogą rozpuścić się tylko ograniczone ilości kwasu moczowego. Dlatego tak istotną rolę odgrywa picie dużej ilości wody – czystej, niskomineralizowanej wody. Zapobiegnie to krystalizowaniu się kwasu moczowego. Woda jest wprost niezbędna do przepłukiwania komórek i tkanek organizmu. Przykładowo z 1,5 litra wody, którą wypijamy w ciągu dnia, ok. 0,5 litra zostanie wydalone przez skórę, 0,7 litra zostanie wydalone z moczem. Jak mało wody pozostaje więc do przepłukiwania organizmu? Dlatego powinniśmy wypijać dziennie co najmniej 2,5 do 3,5 litrów czystej wody (nie liczy się dostarczanie wody w postaci soków, owoców, zup, kawy, herbaty itp.)
Podstawowymi źródłami kwasów są:
- pożywienie dostarczane z zewnątrz,
- procesy fermentacyjne (zwłaszcza w warunkach niedoborów tlenowych),
- procesy przemiany materii.
Jednak organizm posiada doskonałe systemy obronne i buforowe, które mogą skutecznie zabezpieczyć nas przed destrukcją ze strony kwasów. Wystarczy tylko o te systemy zadbać. Jeżeli nie zależy nam na dbałości, to przynajmniej nie przeszkadzajmy, nie utrudniajmy zadania. Tymczasem robimy to niezwykle systematycznie i … często z lubością. Ktoś może zapytać: a w jaki sposób? Jaki jest więc mechanizm zakwaszania?
Mechanizm zakwaszania organizmu
Szkodzą nam wszystkim nasze nawyki żywieniowe. Jemy zbyt obficie. Również błędnie odżywiamy się środkami spożywczymi rozkładającymi się w przemianie materii z kwaśnym odczynem. Pieczywo, czyli produkty mączne, cukiernicze, wszelkie słodycze, słodkie napoje są słodkie, to prawda, ale rozkładają się z odczynem kwaśnym.
ŻYJ MNIEJ SŁODKO, MŁODY CZŁOWIEKU. INACZEJ SŁODKĄ MŁODOŚĆ ZAMIENISZ W KWAŚNĄ STAROŚĆ.
Podczas trawienia mięsa w wyniku rozkładu jąder komórkowych powstaje kwas moczowy – „cichy zabójca” . Kawa zawiera puryny, co również prowadzi do zakwaszania i przesuwa procesy przemiany materii w kierunku kwaśnym. Podobnie produkty z dużą ilością białka – sery, twarogi, pasteryzowane lub gotowane mleko wymagają przy trawieniu odpowiedniej ilości witaminy C – 1 mg witaminy na każdy 1 g białka. W przypadku jej niedoboru dochodzi w jelitach do procesów gnilnych, czego efektem jest powstawanie kwasów i toksyn. Dzienna dawka czystego białka dla dorosłej osoby nie powinna przekraczać 30-50g w czystej postaci (z tym, że osoby starsze potrzebują mniej białka, zaś młodsze więcej, a w przypadku dzieci nawet do 180 g). Ta porcja 30-50 g odpowiada ok. 5-7 dag mięsa (wędliny) lub 4 żółtkom jaj.Tymczasem zwykle przyjmujemy białka nawet 10 razy więcej. Na zewnątrz objawia się to np. mocnym zgrubieniem skóry na podeszwach stóp (nie ma to nic wspólnego ze zgrubieniami spowodowanymi chodzeniem boso). U takich ludzi występuje również podatność na stwardnienie tętnic.
Coca-cola, pepsi-cola oraz inne tego typu napoje, słodycze, również leki zakwaszają nas całkiem skutecznie. I o paradoksie! – wszystkie te produkty nie są kwaśne w smaku. Często przeciwnie. Produkty ich rozkładu są jednak kwaśne. Zakwaszamy się więc systematycznie, co powoduje na wstępie totalną destrukcję przede wszystkim w układzie pokarmowym, ponieważ kosmki jelitowe albo nie wchłaniają zakwaszonego pokarmu wcale, albo wchłaniają go słabo. Na zewnątrz objawia się to najczęściej biegunką (przypomnij sobie, jak niekiedy zachowuje się organizm po zjedzeniu kwaśnych, niedojrzałych owoców). Przyczynami zakwaszania są również: zaparcia (ta, lekceważona często, dolegliwość ma już wprost charakter epidemii) i niewłaściwe łączenie pokarmów. Ogromnym zagrożeniem jest brak ruchu, a więc niedotlenienie – sprzyjające wybitnie zakłóceniu równowagi zasadowo-kwasowej. Uważać należy również na diety odchudzające. Np. dieta Atkinsa, znana w Polsce jako dieta optymalna Kwaśniewskiego, pomaga schudnąć, ale działa podobnie jak stosowana w leczeniu chorych na raka chemioterapia. Przynajmniej tak twierdzi dr John Mc Dougall z American Physicians Committee for Responsible Medicine. Dieta bogata w tłuszcze i uboga w błonnik, węglowodany i naturalne substancje nieodżywcze wywołuje z czasem w organizmie tzw. kwasicę ketonową (ketozę). Efektem są: zmęczenie, wymioty i brak apetytu.
Jakie inne jeszcze skutki powoduje zakwaszenie?
Skutki zakwaszenia
Jak wspomnieliśmy już – organizm przez pewien czas broni się przed zakwaszeniem wykorzystując systemy buforowe neutralizujące kwasy. Jednak największe nawet rezerwy ulegną kiedyś zużyciu. Prowadzi to do wyczerpania się systemów buforowych. Nadwyżka kwasów nie jest już neutralizowana i odkłada się w tkankach. Z czasem objawi się to takimi symptomami jak wzdęcia, zgaga, bóle stawowe, ciągłe zmęczenie, wyczerpanie, bóle głowy, wysypki skórne, swędzenie, wypadanie włosów, ogólna nerwowość, uczucie ociężałości. Dochodzi również (niezależnie od innych przyczyn) do poważnych schorzeń układu kostno-stawowego (zwłaszcza reumatoidalnych). Dlaczego? Ponieważ są to schorzenia bezpośrednio zależne od przemiany materii. Zakłócenia tej przemiany biorą swój początek od zakwaszenia! Często utajonego, powstającego przez lata, a więc tym bardziej niebezpiecznego, bo przez długi czas niezauważalnego, bezobjawowego. W ten sposób prawie niedostrzegalnie tracimy nasze zdrowie.
Skutkiem ubocznym (ale szczególnie dolegliwym) zakwaszania, a więc i zakłóconej przemiany materii są bóle – w stanach zapalnych, przy zwyrodnieniach stawów, przy rozciąganiu mięśni, bóle migrenowe. Bóle w stanach zapalnych są spowodowane zakłóconą przemianą materii. I nie jest ważne, czy przyczyna zapalenia jest bakteryjna, czy aseptyczna, czy ból jest ostry, czy przewlekły. – to zwiększony przepływ krwi i zwiększone ciśnienie wewnątrz naczyń włosowatych (wspominaliśmy już o tym). Wynikiem wzrostu ciśnienia jest przedostawanie się osocza krwi do tkanek i wystąpienie wysięków.To z kolei powoduje obrzęki, utrudnienia w przemianie materii w chorym miejscu i uwalnianie się jonów wodoru. Dochodzi wówczas do przekwaszania tkanki, a w szczególnych przypadkach może prowadzić aż do martwicy, czyli śmierci komórki. Bóle przy zwyrodnieniach stawów spowodowane są zakłóconą przemianą materii prowadzącą do obumarcia komórki tkanki chrzęstnej. Powierzchnie stawowe kości ocierają się o siebie, co skutkuje bólem (zwłaszcza, że jednocześnie występują braki w produkcji mazi stawowej). Bóle przy rozciąganiu mięśni powstają na skutek rozciągania, a więc i zawężenia naczyń krwionośnych. Dochodzi wówczas do niedokrwienia i niewystarczającego zaopatrzenia komórek w tlen.
BÓL – TO KRZYK KOMÓRKI ZA TLENEM!
Dr Horst Michaelis,
Akademia Bioenergetyki w Lichtenstein
Chroniczne zakwaszenie prowadzi do wyczerpania rezerw tlenowych organizmu. Z kolei braki tlenowe prowadzą do niebezpiecznej akumulacji toksyn w naszym ustroju, a to jest przyczyną powstawania niedyspozycji i chorób. Nasz organizm może neutralizować nadmierną kwasowość różnymi metodami – również przy pomocy tlenu. Może skierować więc część rezerw tlenowych do zakwaszonych komórek. Mamy tu jednak do czynienia z syndromem tzw. „krótkiej kołdry”. Dlaczego? Ponieważ zmniejszy się ilość tlenu niezbędnego do prawidłowego przebiegu przemiany materii. Okazuje się, że zakwaszony organizm wykorzystuje zaledwie 80% tlenu, natomiast aż 20% zamienia się w wolne rodniki (pamiętasz, że zwykle tylko ok. 2% tlenu zamienia się w wolne rodniki?) Metabolizm przebiega więc wolniej, mniej sprawnie. Następuje pogorszenie pozbywania się nadmiaru toksyn i substancji odpadowych, które w normalnie funkcjonującym ustroju powinny być usunięte bez przeszkód. Organizm usiłuje „spalić” toksyny przez tzw. oksydację. Potrzebuje do tego mnóstwa tlenu. Mniej więc kieruje go do celów przemiany materii. Metabolizm znów ulega spowolnieniu. Jak widzisz – jest to błędne koło. W efekcie mamy do czynienia z narastającym zmęczeniem, chroniczną niedyspozycją i chorobami jako ostatecznym skutkiem zakwaszania, obciążenia toksynami i głodu tlenowego jednocześnie.
Niedomagania i choroby powodowane zakwaszeniem
Prawie wszystkie choroby zwyrodnieniowe, przewlekłe, biorą swój początek z zakwaszenia organizmu i jego niedotlenienia. Głównym winowajcą jest tu kwas moczowy – trucizna, którą za wszelką cenę należy usunąć z organizmu. Owszem, nasz ustrój neutralizuje go do pewnego momentu, ale i tak płaci za to wysoką cenę. Zmniejsza się szybkość przemian metabolicznych, ponieważ duża część składników mineralnych i witamin jest zaangażowana w proces neutralizacji kwasu. Prowadzi to do powstawania ubytków tych niezbędnych substancji w organizmie i naruszenia gospodarki cukrowej. Następstwem stają się zaburzenia przemiany tłuszczów, co prowadzi do otłuszczenia ciała. Mamy więc do czynienia z cukrzycą przy jednoczesnej znacznej nadwadze.Kwas moczowy poprzez bezpośredni kontakt z krwią oddziałuje trująco na mózg i pozostałe ośrodki układu nerwowego. Bóle głowy, migreny, podwyższone ciśnienie krwi, bezsenność, neurastenia – ich wspólną przyczyną jest zazwyczaj toksyczne działanie kwasu moczowego. Wzrost poziomu kwasu moczowego powodują również zasady purynowe zawarte w nasionach np. fasoli i grochu. Można temu zapobiec mocząc nasiona przez całą noc w wodzie (do przygotowania np. zupy należy, oczywiście, użyć świeżej wody).
Przykładowe niedomagania i choroby spowodowane zakwaszeniem to:
- osłabienie odporności,
- syndrom przewlekłego zmęczenia,
- ogólne wyczerpanie,
- alergia,
- astma (nadwrażliwość tzw. drzewa oskrzelowego wskutek nadmiernego zakwaszenia), trądzik pospolity,
- miażdżyca (wskutek wspomnianej wcześniej rulonizacji erytrocytów),
- zapalenia stawów (dna moczanowa),
- zwyrodnienie stawów (degeneracja chrząstki stawowej),
- nowotwory (energia dla rozwoju komórek rakowych powstaje podczas fermentacji (czyli beztlenowej przemianie materii) i zakwaszania, przeciwdziała zaś dotlenienie,
- grzybice – wewnętrzne (np. kandydoza) i zewnętrzne,
- bóle głowy (nieprawidłowa przemiana materii wskutek „głodu tlenowego” – niespalone substancje są źródłem toksyn i trujących kwasów przedostających się do mózgu; ból jest wołaniem o jak najszybsze usunięcie kwasów),
- zimne ręce i stopy – efekt przewlekłej sytuacji stresowej; reakcją na stres są impulsy zwężające światło naczyń krwionośnych, co z kolei prowadzi do upośledzenia krążenia i pogorszenia zaopatrzenia w tlen, a to z kolei do powstawania nadmiaru kwasów; tkanki bronią się przed nadmiarem kwasów zawężając jeszcze bardziej naczynia, krążenie krwi upośledza się również jeszcze bardziej i … mamy do czynienia z błędnym kołem,
- choroba wrzodowa układu pokarmowego,
- kurcze mięśni (mechanizm podobny jak przy zimnych stopach),
- migreny,
- cellulitis – i ten problem omówimy jeszcze dokładniej w dalszej części opracowania ze względu na jego znaczenie szczególnie dla „piękniejszej” części ludzkości,
- nadwaga – łatwiej pozbyć się jej dysponując dobrą rezerwą alkaliczną,
- dolegliwości kręgosłupa (złogi kwasów uszkadzają więzadła stawów),
- próchnica – efekt działania m.in. kwasu mlekowego uszkadzającego szkliwo (kwas mlekowy powstaje już podczas wstępnego trawienia w jamie ustnej),
- „zespół następnego dnia” (jak finezyjnie zwyczajnego „kaca” określa dr Brygida Adamek) – do jego bezbolesnego przetrwania niezbędny jest odpowiedni zapas zasad w organizmie,
- zapalenie jelit (choroba Leśniowskiego Crohna),
- szum w uszach (Tinnitus Auris).
JESTEŚ TAKI KWAŚNY, BO JESTEŚ CHORY, CZY JESTEŚ TAKI CHORY, BO JESTEŚ KWAŚNY?
Jak zapobiegać zakwaszeniu?
Jak więc zapobiegać zakwaszeniu naszych organizmów? Czy mamy zupełnie zrezygnować z jedzenia ulubionych potraw, picia kawy? Wcale nie musimy, ale warto byłoby to ograniczyć. Właśnie dlatego, że tak trudno jest zrezygnować z nawyków, że wielu z nas ma pewnie problemy ze zdrowiem (a jesteś zupełnie zdrowy?), możemy wdrożyć swój własny PROGRAM OCHRONY ZDROWIA.
Wiemy już, że podstawą doskonałego zdrowia jest prawidłowa przemiana materii. Należy więc zwrócić większą uwagę na to, co jemy – doskonale regulują tę przemianę posiłki z dużą ilością warzyw, kasz oraz naturalne suplementy zawierające błonnik, enzymy trawienne, antyoksydanty itp. składniki. Z drugiej strony warto wiedzieć, jakie produkty i jakie ich zestawienia zakwaszają organizm. Generalną regułą jest fakt, że źródłem nadmiernego zakwaszenia są pokarmy wysoko przetworzone, które utraciły naturalną energię. Przy bardzo dużej utracie energii (pokarmy przetwarzane przemysłowo) taki pokarm nie tylko nie dostarcza energii dla organizmu, ale na dodatek odbiera ją.
Dietę alkaliczną poleca m.in. American Cancer Society (Amerykańskie Stowarzyszenie Onkologiczne) jako główny czynnik umożliwiający uniknięcie raka. Właściwa dieta – to ok. 20% produktów kwasotwórczych i ok. 80% zasadotwórczych. Dlaczego? Ponieważ doskonale alkalizują organizm surowe warzywa i owoce, świeże soki (w przeciwieństwie do soków z kartonów i butelek), kiełki zbóż (w przeciwieństwie do samych zbóż), migdały, algi, tofu, kasza gryczana i jaglana.Taka dieta jest szczególnie polecana wówczas, gdy mamy dużo wyczerpującej pracy. Należy wówczas absolutnie zrezygnować z cukru i mięsa. Inaczej nie będziesz miał siły, by pracować przez długi czas. Weźmy może wzór z rzymskich legionistów. Czy prowadząc działania wojenne mieli szansę na częste pożywianie się mięsem? Każdy z nich przede wszystkim nosił swój prowiant w postaci np. ziaren zbóż w sakwie i suszonych owoców, z których łatwo mógł sobie przyrządzić posiłek. Nie przeszkadzało to jednak żołnierzom odbywać długich marszów, toczyć ciężkie walki i pracować w okresach pokoju przy budowach w całym imperium.
MIĘSO DAJE SIŁĘ, ALE NIE ODPORNOŚĆ I WYTRZYMAŁOŚĆ.
I jeszcze jeden aspekt jedzenia mięsa:
mięso zabitego zwierzęcia zachowuje niskie, zwierzęce wibracje, a zwłaszcza te, które łączą się z naturalnym oporem zwierzęcia w chwili okrutnej jego śmierci. Wibracje strachu, bólu i poczucia zadanej krzywdy trwają stosunkowo długo i niekorzystnie oddziałują na duchowy rozwój konsumenta, wydatnie go hamując.” („Ewangelia życia doskonałego”).
Wróćmy jednak do problemów związanych z zakwaszaniem.Jedynie w przypadku osób posiadających grupę krwi „O” powinna charakteryzować ich tkankę mięśniową niewielka kwasowość metaboliczna. Pozwala to im szybciej utylizować kalorie.
Na rynku pojawiły się również skuteczne suplementy w postaci chociażby napojów o optymalnym składzie substancji regulujących równowagę kwasowo-zasadową. Zwracać należy baczną uwagę jednak na to, aby preparaty takie zawierały naturalne związki: wapnia, magnezu, sodu, potasu, cynku, żelaza, molibdenu, jodu, chromu, selenu oraz witaminę C i witaminy z grupy B (zwłaszcza B2 i B1, która wspomaga usuwanie zakwasów i redukuje ich efekty). Wszystkie witaminy, oczywiście, naturalne. Łatwiejsze trawienie – a więc i zmniejszenie zakwaszania – osiągniesz namaczając przed dalszą obróbką nasiona fasoli, grochu w wodzie. Powoduje to zamianę tłuszczów w kwasy tłuszczowe, białek w aminokwasy, a skrobi – w cukry proste. Powinniśmy wiedzieć również, że im bardziej organizm jest zakwaszony, tym większe zapotrzebowanie i pociąg do picia kawy i palenia papierosów. Dieta alkalizująca jest więc ogromnie pomocna w zwalczaniu nałogów.
Starajmy się również jak najczęściej brać chłodny prysznic. Okazuje się, że chłodne (a nawet zimne) kąpiele działają na organizm zasadotwórczo. I odwrotnie: kąpiele w ciepłej lub gorącej wodzie działają zakwaszająco. Zimne kąpiele zwiększają przepływ i objętość tlenu w organizmie, co jest czynnikiem przyśpieszającym metabolizm i odmładzajacym tkanki. Zimne kąpiele pobudzają także produkcję i aktywność hormonów – zarówno żeńskich jak i męskich. Czy zwróciłeś już uwagę, że tzw. „morsy” – ludzie kąpiący się zimą w lodowatej wodzie morza, rzeki czy jeziora są wyjątkowo odporni na choroby? Po prostu wzrost mocy ich systemu immunologicznego bazuje na odkwaszeniu organizmu spowodowanym zimnymi kąpielami.
CHŁODNE KĄPIELE ZWIĘKSZAJĄ ODCZYN ZASADOWY. TYM SAMYM WZRASTA ODPORNOŚĆ ORGANIZMU NA CHOROBY.
Pamiętaj tylko o jednym. Zimną wodą należy polewać się stopniowo, poczynając od stóp w górę i przechodząc od wody ciepłej do zimnej.Także ludzie mający kłopoty z układem krążenia, a zwłaszcza nadciśnieniowcy, powinni przed zastosowaniem zimnych kąpieli zasięgnąć porady lekarza.
4. Białe pieczywo – pięć powodów, dla których lepiej go nie jeść
Chleb – „owoc ziemi i pracy rąk ludzkich” – jest podstawowym pokarmem naszej cywilizacji. Nadszedł jednak czas, gdy warto pożegnać się z białym pieczywem. Oto dlaczego:
1. Zbyt zmodyfikowane
Pszenicy nie można już dziś uznać za pokarm zdrowy i odpowiedni dla wszystkich. Nawet ekologiczna czy pełnoziarnista jest obecnie wysoce zmodyfikowaną hybrydą. Zawiera zbyt wiele glutenu (białka, które ma tendencję do podrażniania ścian jelit), a znacznie mniej minerałów i witamin niż pszenica sprzed stu lat.
To wielka szkoda, ponieważ ten niegdyś pełnowartościowy pokarm dziś stosowany jest w mąkach oraz dodawany do żywności głównie jako substancja zagęszczająca.
2. Zbyt ubogie w błonnik, witaminy i minerały
Mąkę, z której wypieka się białe pieczywo, pozbawia się najpierw najcenniejszych składników, aby… nakarmić nimi świnie i inne zwierzęta hodowlane. Pszenica pełnoziarnista nie jest zdrowa, ale przynajmniej zawiera błonnik, witaminy i minerały. Tymczasem w procesie produkcji białej mąki z ziaren pszenicy usuwa się zarodki wraz z otrębami.
To, co pozostaje, zawiera śladowe ilości błonnika i jest ubogie w minerały i witaminy. W zasadzie niewiele różni się od skrobi. To kalorie w czystej postaci, bez cennych składników odżywczych.
Doszliśmy już do takich absurdów, że papierowe pudełko po płatkach śniadaniowych może zawierać podobną ilość mikroelementów, co same płatki. O ile nie więcej…
I nie daj się zwieść etykietom informującym, że płatki „wzbogacono” w witaminy (odnosisz więc wrażenie jakby dodano je do tych istniejących). Niektóre płatki „wzbogaca się” właśnie dlatego, że są one tak bardzo ubogie w składniki odżywcze – zaalarmowali o tym naukowcy już w 1945 r. Część producentów dodaje zatem 3 lub 4 witaminy i trochę żelaza. Ale to tak, jakby ktoś ukradł nam z konta 10 tysięcy złotych, a potem postanowił nas „wzbogacić”, wręczając 2 złote.
3. Zbyt słone
Współczesny chleb jest zbyt słony. Kilogram zawiera zwykle około 19 g soli. Jedna bagietka (250 g) zawiera 4,7 g soli , czyli prawie tyle, ile wynosi maksymalne dzienne spożycie zalecane przez WHO – Światową Organizację Zdrowia (5 g dziennie na osobę). W raporcie AFSSA (Francuskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności) opublikowanym w 2002 r., chleb (i suchary) znalazły się na czele listy produktów na co dzień dostarczających nam soli. Tymczasem chleb wyprodukowany bez dodatku soli powinien zawierać zaledwie od 0,2 do 2,2 g chlorku sodu na kilogram.
4. Zbyt słodkie
Białe pieczywo nie należy już do cukrów wolno przyswajalnych. Bez wątpienia jest cukrem „szybkim”, o wysokim indeksie glikemicznym, który powoduje gwałtowny wyrzut insuliny i reaktywną hipoglikemię.
Indeks glikemiczny określa wpływ spożywanych pokarmów na glikemię (stężenie glukozy we krwi) mierzoną co 15 minut przez dwie godziny po jedzeniu.
Indeks równy 100 odpowiada czystej glukozie, indeks równy 90 białemu pieczywu, które – jak już wyjaśniłem – jest czystą skrobią, a skrobia to nic innego niż łańcuch cząsteczek glukozy.
Oznacza to, że spożywanie białego pieczywa jest gorsze niż zajadanie się kostkami cukru. Gwałtownie podwyższa poziom cukru we krwi, zakłócając pracę trzustki, a także powoduje pik insulinowy, co z czasem może doprowadzić do insulinooporności, cukrzycy, otyłości i chorób sercowo-naczyniowych.
5. Zbyt bogate w gluten
Dzisiejsze zboża, będące efektem różnych modyfikacji, zostały wyselekcjonowane ze względu na wysoką zawartość glutenu. Gluten to mieszanina białek – im więcej go w mące, tym wypiekany z niej chleb będzie bardziej wyrośnięty, elastyczny i miękki. Takie pieczywo wygląda ładniej i ma większą objętość, więc lepiej się sprzedaje.
Problem w tym, że układ trawienny wielu z nas nie toleruje glutenu w takich ilościach, w jakich dostarcza nam go współczesne pieczywo. Nietolerancja glutenu zaś powoduje zmęczenie, bóle brzucha, biegunkę, refluks żołądkowo-przełykowy, problemy ze stawami, egzemę, a nawet może powodować zaburzenia neurologiczne.
Czas na rewolucję?
Filozof Guy Debord dziwi się, że piekarzom udało się zastąpić prawdziwy chleb imitacją, nie wywołując przy tym rewolty.
Przecież jeszcze przed rewolucją francuską z 1789 r. próby fałszowania chleba zakończyły się… zamieszkami społecznymi. Tymczasem współcześnie, około dziesięciu lat temu z większości krajów europejskich prawie zniknął chleb – zastąpiono go pseudochlebem (mąki nieodpowiednie do wypieku chleba, chemiczne substancje spulchniające oraz elektryczne piece), a to potworne wydarzenie nie tylko nie wywołało żadnej spektakularnej fali protestów, ale nawet nikt o tym głośno nie wspomniał.
Wniosek
Sardynki, sałatę, jajka na twardo czy szynkę można równie dobrze jeść bez chleba.
A co ważne, poczujesz się po takim posiłku lekko i energetycznie.
5. Oleje i ich rodzaje – dobre dla wątroby
Na smalcu, maśle czy margarynie? Dyskusja o tym, jaki rodzaj tłuszczu jest najodpowiedniejszy do smażenia, trwa od dłuższego czasu.
Jak będzie najlepiej dla wątroby?
Większość dietetyków i technologów żywności jednoznacznie twierdzi, że do smażenia powinniśmy używać olejów. Z kolei kucharze, którym bardziej zależy na smaku potrawy niż jej jakości zdrowotnej, często zalecają stosowanie innych tłuszczów.
Dieta osoby chorującej na wątrobę powinna być lekkostrawna i bogatobiałkowa. Dokładna zawartość poszczególnych składników pokarmowych musi być zawsze dobierana indywidualnie! – w zależności od stopnia wydolności wątroby i stanu pacjenta. Wszystkich chorujących obowiązuje jedna zasada – wybieranie przede wszystkim tłuszczów łatwostrawnych.
Lekkie tłuszcze. Co to oznacza w praktyce?
Chodzi przede wszystkim o spożywanie tłuszczów na surowo i to głównie pochodzenia mlecznego – z mleka, śmietany, masła. Pacjenci z chorą wątrobą, to jedna z niewielu grup ludzi, którym dietetycy do kanapek zamiast margaryny, proponują pełnotłuste masło.
Tłuszczów jest bez liku. Jakie jest najbardziej wartościowe źródło tłuszczu w diecie?
To oleje.
Jakie są najmniej warte grzechu tłuszcze?
Chodzi o niektóre gatunki mięs (np. wieprzowinę), żywność wysokoprzetworzoną czy posiłki typu fast-food… Wartość odżywcza tych tłuszczów równa się niemal zeru, a tuczą! – aż można od nich rosnąć w oczach ;) Lepiej trzymać się od nich z dala. Czasem można się skusić, ale to naprawdę sporadycznie.
Oleju każdego po trochu. Oleje pozyskuje się przede wszystkim z roślin. Surowcem do ich wytwarzania są nasiona słonecznika, rzepaku, krokoszu, lnu, oliwki, pestki winogron i wiele innych. Co olej, to inny skład. Jedne są bogatymi źródłami kwasów tłuszczowych omega -3, inne omega – 6, a jeszcze inne omega – 9. Wszystkie z wymienionych kwasów są ważne dla naszego zdrowia i wszystkie powinny być składnikiem diety.
Olej na każdą okazję. Chcesz dobrać odpowiedni rodzaju tłuszcz do metody obróbki kulinarnej?
Do smażenia zaleca się olej rzepakowy o niskiej zawartości kwasu erukowego oraz olej z pestek winogron.Na surowo polecane jest spożywanie oleju lnianego i oliwy z oliwek. Olej na wątrobę Osoby z przewlekłymi chorobami wątroby powinny zrezygnować ze smażenia na rzecz gotowania, grillowania i pieczenia. Stąd w ich przypadku, powinno stosować się przede wszystkim olej lniany i oliwę z oliwek.
Jak podawać olej na surowo?
Przede wszystkim jako dodatek do sałatek. Poleca się również stosowanie wysokiej jakości olejów jako zamiennika sosów, to znaczy można pryskać nimi ziemniaki czy makaron.
HDL w Polsce wzrasta! Ostatnio w Polsce coraz większą popularnością cieszy się oliwa z oliwek. To bardzo dobrze, ponieważ lekarze zaobserwowali i udowodnili jej pozytywny wpływ na profil lipidowy krwi!
Oliwa jest cennym źródłem kwasu oleinowego, który:
zmniejsza stężenie cholesterolu całkowitego,zmniejsza także stężenie cholesterolu frakcji LDL, nazywanego „złym cholesterolem”,podwyższa stężenie frakcji HDL, czyli „dobrego cholesterol”.Dzięki temu zapobiega rozwoju miażdżycy i zmniejsza ryzyko zawału!
Oliwa z oliwek powinna więc stanowić ważny składnik diety osób z otyłością i szczególnie narażonych na choroby sercowo- naczyniowe.
Kwasy tłuszczowe omega-3 – co o nich wiesz?
omega-3
Kiedy jakiś czas temu zajrzałem do hasła dotyczącego kwasów tłuszczowych omega-3 w Wikipedii oraz przejrzałem inne poświęcone temu tematowi strony, stwierdziłem, że warto o omega-3 napisać nieco szerzej. Dlaczego?
Informacje zawarte w Internecie są niejasne, sprzeczne, a czasem nawet mylące. Możesz na przykład natrafić na strony sponsorowane przez producentów margaryny wzbogaconej kwasami omega-3 – w takim przypadku nie dowiesz się z nich niczego więcej niż z telewizyjnych reklam. Możesz też natrafić na pseudonaukowe strony, mające na celu obronę popularnej w środowisku medycznym opinii: suplementy diety nie działają, a w kwestii kwasów tłuszczowych omega-3 nadal nic nie wiadomo.
To przeciwstawianie się zasadom właściwego żywienia jest przerażające, tym bardziej, że podobne stwierdzenia możemy znaleźć w większości gazet i czasopism. Najpierw widzimy przykuwającą wzrok okładkę i tytuł artykułu: „Czy diety przeciwnowotworowe są skuteczne?” Jednak sam artykuł zawiera tylko stwierdzenia w rodzaju: nic nie daje stuprocentowej pewności, musisz stosować zrównoważoną dietę, rzucić palenie, nie pić alkoholu i uprawiać sport.
Takie mające na celu uspokojenie nas teksty są nie do zniesienia: nie ma nic gorszego od stwierdzenia, że naszemu zdrowiu nic nie zagraża i że nie trzeba już zwracać uwagi na codzienną dietę.
Jednakże dane wskazują na coś innego – w Polsce już co czwarty młody człowiek w wieku 15-19 lat cierpi na chorobę przewlekłą, a prawie co trzecie dziecko choruje na co najmniej jedną przewlekłą chorobę. Szacuje się, że zdiagnozowanych chorych na cukrzycę jest blisko 2 miliony Polaków, a drugie tyle osób nie wie o swojej chorobie lub jest nią bezpośrednio zagrożona.
Z kolei, jak wykazały ogólnopolskie badania przeprowadzone przez Instytut Żywności i Żywienia w 2000 r., nadwaga i otyłość dotyka już około 60% dorosłych mężczyzn i prawie co drugą dorosłą kobietę.
W związku z tym nie można od nas wymagać, abyśmy ślepo wierzyli w istniejący system opieki zdrowotnej. Oficjalne zalecenia nie biorą pod uwagę tysięcy badań naukowych prowadzonych w celu odkrycia zalet witamin, składników odżywczych czy kwasów tłuszczowych.
Wiemy, że witamina D chroni przed nowotworami. Wiemy także, że organizm nie jest w stanie samodzielnie wytwarzać niektórych niezbędnych kwasów tłuszczowych takich jak kwasy omega-3. Jeżeli w Twojej diecie brakuje tych kwasów tłuszczowych, to z powodu ich niedoboru zaczynasz chorować. Niedobór ten prowadzi nieuchronnie w komórkach Twojego ciała do zahamowania potrzebnych reakcji chemicznych zachodzących oraz do powstawania uszkodzeń prowadzących do poważnych chorób przewlekłych takich jak cukrzyca, choroby układu sercowo-naczyniowego, artroza, osteoporoza, depresja, choroba Alzheimera i nowotwory.
Działanie tych czynników zostało udokumentowane badaniami naukowymi o takiej samej wiarygodności, jaką mają badania służące wspieraniu medycyny konwencjonalnej. Celowe ich ignorowanie prowadzi do setek tysięcy zgonów rocznie, nie mówiąc o cierpieniu, którego można byłoby uniknąć, stosując się do odpowiednich zaleceń.
Pozwól więc, że przedstawię Ci dziś wszystko, co musisz wiedzieć o kwasach tłuszczowych omega-3.
Kwasy omega-3 nazywane są „niezbędnymi” nienasyconymi kwasami tłuszczowymi, ponieważ nasze ciało nie jest ich w stanie syntetyzować. Wpływają one pozytywnie na błony komórkowe oraz wiele procesów biochemicznych zachodzących w organizmie, w szczególności tych związanych z ciśnieniem krwi, elastycznością naczyń krwionośnych, reakcjami immunologicznymi i przeciwzapalnymi, a także sklejaniem się płytek krwi.
Kwasy tłuszczowe pochodzenia zwierzęcego i roślinnego
Istnieją dwa rodzaje kwasów omega-3: pochodzenia roślinnego i pochodzenia zwierzęcego.
Kwasem omega-3 pochodzenia roślinnego jest kwas alfa-linolenowy (w skrócie: ALA). Cząsteczka kwasu alfa-linolenowego zawiera osiemnaście atomów węgla. W idealnym świecie byłby to jedyny rodzaj kwasu omega-3, jakiego byśmy potrzebowali.
Kwas alfa-linolenowy możesz zażywać pod wieloma postaciami, ale przede wszystkim znajduje się on w siemieniu lnianym. Aby zapewnić optymalne działanie kwasów omega-3, pamiętaj o tym, aby stosować świeże, nieutlenione i niedawno tłoczone oleje. Kiedy jesz siemię lniane, nasiona lnu przechodzą przez Twój układ pokarmowy najczęściej w niezmienionej formie, ponieważ są malutkie i mają twardą łuskę – ciężko więc je pogryźć. Dlatego warto je przed spożyciem zemleć.
Jeżeli kupujesz oleje roślinne produkowane na skalę przemysłową, pamiętaj, aby przechowywać je w odpowiedni sposób (w ciemnym i chłodnym miejscu). Wiąże się to z tym, że kwasy omega-3 mają podwójne wiązania chemiczne (nadające im odpowiednie właściwości biologiczne), które są niezwykle wrażliwe na działanie utleniaczy oraz wysokich temperatur. Oleje łatwo jełczeją (ulegają utlenieniu), stają się toksyczne i przestają przynosić korzyści zdrowotne. Wszyscy potrzebujemy kwasów omega-3 pochodzenia roślinnego – koniecznie używaj więc świeżych olejów.
Większość ekspertów twierdzi, że kwasy tłuszczowe omega-3 pochodzenia roślinnego w zupełności wystarczają nam do zachowania zdrowia, jednakże nie do końca jest to prawdą. W rzeczywistości, choć kwas alfa-linolenowy odgrywa niezwykle ważną rolę, Twoje ciało musi przekształcać go w inne podobne związki, które mają nieco inne zastosowanie.
Dzięki dodaniu dwóch atomów węgla do kwasu alfa-linolenowego w Twoim organizmie wytwarza się kwas eikozapentaenowy (EPA). Z kolei EPA przekształcany jest w eikozanoidy należące do serii III, czyli substancje, które między innymi mają działanie przeciwzapalne i chronią Twoje tętnice i serce.
Dzięki dodaniu czterech atomów węgla organizm wytwarza kwas dokozaheksaenowy (DHA). DHA odgrywa kluczową rolę w rozwoju mózgu oraz siatkówki, a także wspomaga produkcję i ruchliwość plemników.
Jednak, aby mogło dojść do tych reakcji, potrzebny jest enzym zwany delta-6-desaturazą. Niestety, wraz z wiekiem Twój organizm wytwarza jej coraz mniej.
Oznacza to, że z czasem nie jesteś w stanie już metabolizować kwasów omega-3 dostarczanych w pożywieniu. Dodatkowo sytuację pogarsza fakt, że prawdopodobnie w Twojej diecie zdecydowanie więcej jest kwasów omega-6 niż omega-3. Kwasy te konkurują ze sobą w kwestii wykorzystania delta-6-desaturazy do ich metabolizowania, więc jeśli w organizmie znajduje się dużo kwasów tłuszczowych omega-6, to zaczyna brakować delta-6-desaturazy potrzebnej do metabolizowania kwasów omega-3.
Dlatego też ważne jest, aby dostarczać organizmowi EPA i DHA w czystej postaci. W naturze występują one tylko w niektórych tłuszczach zwierzęcych (zawartych w rybach, skorupiakach), algach oraz jajach kur karmionych siemieniem lnianym. Żołądek kur jest w stanie przekształcać kwas alfa-linolenowy pochodzenia roślinnego (zawarty w siemieniu lnianym) na EPA i DHA. W związku z tym jaja kur karmionych siemieniem lnianym zawierają dziesięć razy więcej EPA i DHA niż inne jaja.
Poziom delta-6-saturazy może także zostać zaburzony przez działanie insuliny, co zdarza się w zasadzie u większości dorosłych osób, które jedzą zbyt dużo węglowodanów. Podwyższony poziom insuliny niemal zawsze wiąże się z nadwagą, nadmiarem tłuszczu brzusznego, a także z cukrzycą lub stanem przedcukrzycowym.
Najlepszym źródłem EPA i DHA są tłuste ryby i skorupiaki. Staraj się jednak wybierać takie zwierzęta, które znajdują się na początku łańcucha pokarmowego, czyli te najmniejsze (olej z kryla, anchois, sardynki – zamiast tuńczyka czy łososia). Wiąże się to z tym, że mięso dużych ryb drapieżników może zawierać rtęć i dioksyny, co niweluje korzyści związane z zawartych w nim kwasów omega-3. Chociaż toksyny występują w mięsie wszystkich zwierząt, to jednak największe ich stężenie mają zwierzęta znajdujące się na końcu łańcucha pokarmowego, czyli „zwierzęta, które żywią się zwierzętami zjadanymi przez inne zwierzęta” (zjawisko to nazywamy bioakumulacją). Tak dzieje się szczególnie w przypadku ryb drapieżnych, czyli okonia, miętusa, dorady, miecznika czy tuńczyka: stężenie rtęci w mięsie tych ryb jest wyższe niż przypadku zwierząt znajdujących się na początku łańcucha pokarmowego.
Jaka jest optymalna dawka NNKT?
W 2004 roku międzynarodowa komisja złożona z ekspertów opracowała optymalne dawki kwasów omega-3 pochodzenia roślinnego (ALA). Zalecają oni przyjmowanie wartości 0,7% dziennej porcji kilokalorii, czyli 1,5 g w przypadku diety opartej na 2000 kcal. Zalecają też dodatkowo przyjmowanie 500 mg EPA i DHA, co ma pomóc w utrzymaniu w dobrym stanie układu krążenia. Jednakże uważam, że zalecenia te nie mają większego sensu, ponieważ wiele zależy od zdolności wchłaniania kwasów omega-3, co z kolei uzależnione jest od formy, w jakiej jest on przyjmowany.
Według dr. Josepha Mercoli, nieporównanie najlepszy jest olej z kryla, ponieważ zawarte w nim kwasy tłuszczowe omega-3 występują w związkach z fosforem (są to tzw. fosfolipidy), które są najłatwiej przyswajane przez nasz organizm. Aby do komórek naszego organizmu trafiło 0,5 g EPA i DHA, trzeba zażyć 3 g lub 4 g EPA i DHA pochodzącego z ryb, ale tylko 1 g EPA i DHA pochodzącego z oleju z kryla. Należy jednak pamiętać, że olej rybi, a w szczególności olej z wątroby dorsza, jest bardziej wrażliwy i niestabilny w kontakcie z czynnikami zewnętrznymi niż oleje roślinne. Dlatego zawsze upewnij się, czy nie są one wystawione na działanie tlenu i nie jedz ich, jeśli są zjełczałe.
Aby dostarczyć komórkom organizmu 1,3 g kwasów omega-3 pochodzenia roślinnego, należy spożyć np.:
1 łyżeczki (2 ml)oleju lnianego,
2 łyżeczki (10 ml) mielonego siemienia lnianego,
2 łyżeczki (10 ml) nasion chia (szałwii hiszpańskiej),
1 łyżkę stołową (15 ml) oleju rzepakowego,
1 filiżankę (60 ml) oleju z orzechów włoskich,
11 łyżek stołowych (22 ml) oleju sojowego.
Aby dostarczyć 1,3 g kwasów omega-3 pochodzenia zwierzęcego (ze zwierząt morskich), należy spożyć:
50 g makreli atlantyckiej,
65 g hodowlanego łososia atlantyckiego,
80 g różowego lub czerwonego łososia z puszki,
80 g śledzia atlantyckiego lub pacyficznego,
130 g tuńczyka białego (albakory) z puszki,
130 g sardynek z puszki.
Źródło: USDA National Nutrient Database for Standard Reference.
Ważne jest również zachowanie równowagi pomiędzy kwasami omega-3 a omega-6.
Wspomniałem już, że kwasy omega-6 (czyli kwas linolowy) są obecne w naszym pożywieniu w dużych ilościach, tak więc nie grozi nam ich niedobór. Związane jest to z tym, że kwasy te znajdują się w oleju słonecznikowym, w kukurydzy i soi, które stanowią znaczącą cześć współczesnej diety. Można je także znaleźć w mięsie i tłuszczu zwierząt karmionych kukurydzą, takich jak bydło czy drób.
Należy jednak pamiętać, że stosunek tłuszczów omega-3 do omega-6 w Twojej diecie powinien wynosić 1:1 lub co najwyżej 1:4. Jednakże najczęściej stosunek ten wynosi 1:15. Zbyt dużo kwasu linolowego w diecie zmniejsza ilość delta 6-desaturazy, czyli enzymu koniecznego do metabolizowania kwasu alfa-linolenowego i przekształcania go w EPA oraz DHA, co z kolei może prowadzić do podwyższonego ryzyka chorób serca. Jeżeli więc w Twojej diecie znajduje się dużo kwasów tłuszczowych omega-6, musisz ograniczyć ich spożycie, a zwiększyć spożycie kwasów omega-3.
6. Mit „cukrów wolnych”
Czy sportowcy w przeddzień ważnych zawodów lub istotnego meczu nie zjadają pokaźnych porcji makaronu, by w ten sposób zgromadzić zapas „cukrów wolnych” zapewniających maksimum energii?
Rzeczywiście tak robią, choć dziś już wiemy, że to błędne przekonanie.
Najnowsze badania w dziedzinie żywienia wykazały, że spożycie makaronu nie zwiększa naszego poziomu energii ani wydolności.
Tymczasem trenerzy szkoleni w latach 80. i 90. oraz konwencjonalni dietetycy nadal wmawiają nam, że cukry wolno przyswajalne to doskonałe pożywienie dla sportowców.
W przeprowadzonym niedawno badaniu dowiedziono, że unikanie węglowodanów (zarówno cukrów wolnych, jak i szybkich) przez dziesięć tygodni przed zawodami optymalnie poprawiało wyniki sportowców1.
Również inne badanie, opublikowane w periodyku specjalistycznym Exercise and Sport’s Science Review, potwierdziło, że korzystniej jest wystrzegać się cukrów wolnych przed wysiłkiem fizycznym2. Czołowi sportowcy zaczynają już więc rezygnować ze zwyczaju opychania się kluskami. To dlatego, że unikanie węglowodanów sprzyja przyzwyczajaniu organizmu do wysiłku.
Przyzwyczajenie do wysiłku to zdolność organizmu do ulegania zmianom wskutek fizycznych wymagań, które mu stawiamy. Na przykład, jeśli ćwiczysz mięśnie, których na co dzień rzadko używasz, będą Cię one bolały. Jeśli jednak powtórzysz te ćwiczenia kilkakrotnie, mięśnie rozwiną się i przestaniesz odczuwać w nich ból.
A zatem, jeśli nie cukry wolno przyswajalne, to co należy jeść, by być w formie?
Jedz białko
Jeden gram białka dostarcza tyle samo energii co jeden gram węglowodanów. Zresztą, węglowodany – w przeciwieństwie do białek – nie są nam niezbędne do przeżycia.
Zaletą białek jest również to, że organizm może posłużyć się nimi jako cegiełkami do budowy mięśni oraz regeneracji narządów, krwi i skóry.
Wyobraźmy sobie duży, 300-gramowy kotlet – solidna porcja mięsa, prawda? Właśnie tyle tkanek każdego dnia odbudowuje Twój organizm.
Częściowo wykorzystuje w tym celu własne komórki, jednak niezbędne jest mu również wysokogatunkowe białko, które musisz dostarczyć w żywności. Tym bardziej, że istnieje aż osiem tak zwanych aminokwasów egzogennych, których Twój organizm nie potrafi samodzielnie wytwarzać.
Niedobór jednego lub kilku z nich wywołuje następujące objawy:
- zmęczenie,
- wypadanie włosów, łamliwość paznokci,
- pogorszenie wzroku,
- osłabienie więzadeł,
- osteoporozę,
- osłabienie układu odpornościowego (nawracające infekcje).
Wysokogatunkowych protein dostarczają między innymi jajka. Dla sportowców przed wysiłkiem najlepszym źródłem białka jest serwatka mleka krowiego. O ile oczywiście ją tolerują, ponieważ na przykład osoby cierpiące na chorobę autoimmunologiczną powinny raczej ograniczać białka pochodzące z nabiału.
Serwatka jest znana od dawien dawna – często spożywana przez ludzi niezamożnych, obecnie jednak coraz bardziej popularna wśród sportowców. Mało kto wie, że właśnie serwatka mleka krowiego jest podstawowym składnikiem koktajli proteinowych sprzedawanych (po astronomicznych cenach) w sklepach dla sportowców! (Serwatka to ten mętny, białawy płyn, który pozostaje na dnie opakowania twarogu po zjedzeniu jego zawartości).
Jest to produkt bogaty w aminokwasy siarkowe (metioninę i cysteinę), aminokwasy o rozgałęzionych łańcuchach (leucynę, izoleucynę i walinę) oraz glutaminę.
Kulturyści za ciężkie pieniądze kupują w specjalistycznych sklepach tzw. whey. Tymczasem whey to nic innego jak angielska nazwa… serwatki właśnie. I rzeczywiście, bardzo dobrze wpływa ona na rozwój mięśni.
Należy się upewnić, że serwatka pochodzi z mleka krowy karmionej trawą i sianem, a nie paszą zbożową. Wybierajmy serwatkę ekologiczną, z hodowli, w których nie stosuje się antybiotyków.
Warto zapamiętać, że białka są doskonałym źródłem energii. Są niezbędne nie tylko do budowy lub zastępowania komórek mięśni, lecz także do zregenerowania się po wysiłku fizycznym.
Przed wysiłkiem należy również dostarczyć organizmowi wartościowych tłuszczów, które także są źródłem energii. Już zapewne wiesz, że tłuszcze są dla Ciebie dobre, zwłaszcza jeśli uprawiasz sport. Najlepsza ich postać to kwasy tłuszczowe omega-3, ponieważ dostarczają energii, która wystarcza na dłużej niż ta pochodząca z cukrów wolnych.
Bogate źródła kwasów omega-3 to orzechy, w tym orzechy pekan, sardynki, dziki łosoś, rośliny o ciemnozielonych liściach, żółtka jajek od kur z wolnego wybiegu, nasiona kabaczka, olej lniany.
Zawierają je także czerwone i czarne porzeczki, jednak najbogatszym źródłem kwasów omega-3 jest peruwiański olej sacha inchi, który w jednej łyżce zawiera ich aż 7 gramów.
7. Chemiczne dodatki do żywności
Związki chemiczne dołączane do żywności (najczęściej w liczbie od kilku do kilkunastu) w celu stworzenia wrażenia smaku, zapachu podobnego do naturalnego, zmiany jej konsystencji i koloru oraz przedłużania terminu ważności do spożycia.
Chemiczne dodatki do żywności można ogólnie podzielić na:
- kompozycje smakowo-zapachowe, zwane czasami mieszankami aromatyzującymi,
- barwniki do żywności (dzielą się na organiczne naturalne, syntetyczne identyczne z naturalnymi, organiczne syntetyczne, nieorganiczne syntetyczne, barwniki pochodzenia mineralnego).
- emulgatory, zagęstniki, środki spulchniające i inne środki zmieniające konsystencję produktów, konserwanty, przeciwutleniacze, stabilizatory
- związki przedłużające trwałość produktów.
Wszystkie te dodatki mogą mieć pochodzenie naturalne jak i sztuczne. Z tego punktu widzenia dodatki te dzieli się na:
naturalne – pochodzące bezpośrednio z produktów naturalnych, identyczne z naturalnymi – tzn. syntezowane przez człowieka, ale o identycznej strukturze chemicznej do związków naturalnych,
sztuczne – syntezowane przez człowieka i o strukturze nie odpowiadającej żadnym związkom występującym naturalnie. Podział na związki pochodzenia naturalnego sztucznego nie jest ścisły. Każdy związek chemiczny może być produkowany różnymi metodami – może on być wyodrębniany z produktów naturalnych lub być syntezowany przez człowieka.
Jeśli struktura chemiczna i czystość związków z obu źródeł jest identyczna to również mają one identyczne własności jako dodatki do żywności. Gdy na opakowaniu żywności spotykamy napis sztucznie barwione i aromatyzowane – oznacza to, że do zabarwienia i aromatyzacji produktu zostały użyte związki otrzymane na drodze syntetycznej i że związki te mogą posiadać inną strukturę niż te występujące naturalnie.
W przypadku kompozycji smakowo-zapachowych fakt ich zastosowania zamiast lub obok smaków prawdziwych owoców, warzyw, itp. sygnalizowany jest napisem smak identyczny z naturalnym na opakowaniu produktu żywnościowego. Dokładnie oznacza to, że wszystkie użyte związki chemiczne do wytworzenia danego wrażenia smakowego w produkcie występują w jakich produktach naturalnych spożywanych przez ludzi.
W aromacie "identycznym z naturalnym" nie ma związków chemicznych, których normalnie nie spożywa się jedząc różne owoce, warzywa, przyprawy, produkty mleczne i zbożowe. Stężenie i proporcje tych związków mogą być jednak znacząco różne od tych występujących oryginalnie w produkcie naturalnym, którego smak jest "udawany" przez daną kompozycję smakową. Związki użyte do uzyskania wrażenia smakowo-zapachowego mogą przy takim jego opisie być otrzymywane przez wyodrębnianie z produktów naturalnych jak i być syntezowane sztucznie. Struktura chemiczna tych wyprodukowanych sztucznie jest jednak identyczna ze związkami obecnymi w jakichś produktach naturalnych.
Mieszanina związków zwana "smakiem identycznym z naturalnym" jest zwykle komponowana przez wyspecjalizowane laboratoria, zatrudniające ludzi posiadających tzw. "wyobraźnię smakowo-zapachową", zwanych popularnie "nosami". Komponują oni te mieszaniny, korzystając z obszernych baz danych związków smakowo-zapachowych, ograniczając się jednak tylko do tych występujących naturalnie. Końcowa kompozycja nie ma jednak zwykle identycznego składu jak smak który "udaje" - jej zadaniem jest tylko wywołanie podobnego wrażenia z użyciem jak najmniejszej liczby jak najtańszych w produkcji związków chemicznych, występujących naturalnie.
Przeciętny Kowalski konsumuje ich rocznie ok. 2 kilogramów – tak 2 kg chemicznego proszku, który na własne życzenie wprowadzamy do swojego organizmu .
W pędzie codziennego życia wchodząc do sklepu łapiemy na oślep ładnie wyglądające opakowania , nie zważając na jakąś tam listę ze składnikami. Ważne, że będzie szybko w miarę tanio i smacznie. Zapominamy o odpowiedniej diecie, która ma kluczowe znaczenie na nasze zdrowe i funkcjonowanie całego organizmu. Niezdrowe jedzenie w dużym stopniu pływa na to jak się czujemy, jak pracujemy, a nawet jak wyglądamy. Ma wpływ na nasze dzieci i ich dalszy rozwój, chodzi tu o odporność oraz zdolność radzenia organizmu z chorobami w dorosłym życiu.
Jak wiemy specjaliści od zdrowej żywności bez powodu biją na alarm. Dietetycy dobrze wiedzą, że na skutek złego odżywiania słabnie nasza odporność, pojawia się otyłość, chorujemy na raka czy zapadamy na alergie.
Chcąc uniknąć tych przypadłości powinniśmy wystrzegać się śmieciowego jedzenia nabitego chemicznymi specyfikami, a nasza dieta powinna być naturalna i zrównoważona, pozbawiona składników przetworzonych ze sztucznymi dodatkami, które dziś są standardem w prawie wszystkich produktach spożywczych. Znajdują się nawet żywności przeznaczonej dla dzieci; słodycze, serki jogurty, napoje,chipsy,przekąski, fast foody …
Dlaczego firmy dodają składniki chemiczne do żywności?
Przede wszystkim aby długo mogła leżeć na półkach co gwarantuje duży zarobek przy niskich nakładach. Zagęszczacze, polepszacze, barwniki i sztuczne konserwanty, mają nadać atrakcyjny wygląd, poprawić smak, przedłużyć okres przydatności do spożycia, spulchnić i zagęścić. Wynik takiego działania to DUŻO TANIO I DOBRE ! Jednak wiele z tych substancji może powodować lub nasilać problemy zdrowotne. Mogą pojawiać się : reakcje alergiczne, bóle żołądkowe, zapalenia skóry,astma, migreny, katar sienny czy nadwrażliwość sensoryczna.
Związki chemiczne zawarte w żywności mogą zatruwać organizm substancjami toksycznymi. Sztuczne dodatki stosowane w produktach spożywczych nie są objęte jednolitym prawem. Niektóre, dopuszczone do użycia w Polsce, są zabronione w innych krajach Unii Europejskiej i odwrotnie. Wynika to m.in z tego, że składniki te podlegają ciągłym badaniom pozwalającym stwierdzić ich właściwości oraz jakie mogą być konsekwencje zdrowotne po spożyciu.
Czy wież ,że większość reklamowanych jako zdrowe i naturalne serki lub jogurty to zwykła sztuczka reklamowa ?
Serki smakowe bez krzty naturalnego mleka i jogurt owocowy bez owoców – tak to możliwe. Niejednemu rodzicowi zjeżył by się włos na głowie jak by wiedział czym karmi swoją pociechę . W skład popularnych serków reklamowanych jako źródło energii, wapnia, witamin lub innych składników odżywczych, wchodzi cała gama sztucznie wytworzonych składników. Oprócz wapnia, cukru w jednym jogurcie i serku mogą być go nawet 3 łyżeczki. Występują jeszcze: sztuczne wsady owocowe – owoce w jogurtach mogą być naturalne, ale w większości są to substancje wzbogacone o barwnik i aromat imitujący konkretny owoc np.: w jogurcie o smaku truskawkowym, wsady mogą zawierać także cukier lub szkodliwy syrop glukozowo-fruktozowy.
Znajdziemy też aromaty i barwniki, które mają za zadanie poprawić smak i wygląd jogurtu. Takie działanie jest najczęściej wynikiem dodania sztucznych związków chemicznych. Dla wyostrzenia i polepszenia smaku dodaje się waniliny zamiast naturalnej wanilii , dla polepszenia wyglądu dodaje się substancję barwiące , które imitują kolor konkretnego owocu. Dla polepszenia wyglądu stosuje się zagęszczacze, które nadają piękną konsystencję i jedwabistą gęstość jogurtu. Serek lub jogurcik zagęszczany jest przeważnie skrobią ziemniaczaną, skrobią modyfikowaną, żelatyna wieprzowa, pektyną czy karagenem.
Żyj i odżywiaj się zdrowo unikając chemii w pożywieniu.
Barwniki, konserwanty, emulgatory mogą znajdować się w produktach, które wydają się nam “zdrowe”. Na przykład w bakaliach znajdziemy konserwant E220 – dwutlenek siarki, w wodach smakowych i serze E211 – benzoesan sodu, a w płatkach zbożowych i kaszach E123 – amarant.
Metodą na uniknięcie jedzenia produktów ze szkodliwym E jest kupowanie produktów z pewnego źródła lub tych posiadających certyfikaty żywności ekologicznej oraz – co najważniejsze – uważne czytanie etykiet na opakowaniach żywności.
Większości E lepiej unikać, chociaż część z nich uważana jest za substancje nie mające wpływu na zdrowie człowieka. E stają się szczególnie szkodliwe, kiedy spożywamy je długotrwale i w dużych ilościach. Niektóre, jak na przykład E300 to kwas askorbinowy, znany szerzej jako witamina C.
Lista niebezpiecznych i szkodliwych dla organizmu substancji E oraz konserwantów zawartych w produktach spożywczych:
Barwniki – grupa E100
E 102 tartrazyna
Występowanie: napoje w proszku, sztuczne miody, esencje owocowe, musztardy, napoje bezalkoholowe, zupy w proszku, galaretki, dżemy;
Działanie: u astmatyków może powodować reakcje alergiczne, bezsenność, depresję, nadpobudliwość i dekoncentrację. W połączeniu z benzoesanami jest podejrzewany o wywoływanie ADHD u dzieci.
E 104 żółcień chinolinowa
Występowanie: napoje gazowane, cukierki na kaszel, lody, galaretki do ciast;
Działanie: powoduje wysypkę, zaczerwienienie, nadpobudliwość u dzieci, podejrzewany o wywoływanie nowotworów wątroby. Niebezpieczny dla astmatyków i osób uczulonych na aspirynę.
E 110 żółć pomarańczowa
Występowanie: gumy do żucia, żele, musztardy, zupy w proszku, marmolady, płatki zbożowe, marmolady;
Działanie: powoduje nasilenie objawów astmy, podejrzewany o wywoływanie nowotworów wątroby i nadpobudliwości u dzieci.
E 122 azorubina
Występowanie: aromatyzowane napoje, lody, budynie, wyroby piekarnicze i cukiernicze;
Działanie: niebezpieczny dla astmatyków, może powodować nadpobudliwość.
E 123 amarant
Występowanie: ciasta w proszku, płatki zbożowe, kasze, kolorowe napoje alkoholowe, kawior, galaretki, napoje, przetwory z czarnej porzeczki;
Działanie: niebezpieczny dla astmatyków, ma działanie mutogenne, podejrzewany o działanie rakotwórcze.
E 124 czerwień koszenilowa
Występowanie: kolorowe napoje alkoholowe, lody, wyroby piekarnicze i cukiernicze, desery, budynie w proszku;
Działanie: niebezpieczny dla astmatyków, może powodować nadpobudliwość u dzieci.
E 127 erytrozyna
Występowanie: owoce konserwowane zawierające wiśnie, koktajle wiśniowe;
Działanie: dekoncentracja, trudności w nauce, niebezpieczny dla osób z chorą tarczycą.
E 131 błękit patentowy
Występowanie: barwione słodycze, lody;
Działanie: niebezpieczny dla alergików, powoduje uwalnianie histaminy.
E 132 indygotyn
Występowanie: słodycze, herbatniki, lody, wypieki, napoje;
Działanie: reakcje alergiczne, nadpobudliwość, podejrzewany o działanie rakotwórcze.
E 142 zieleń
Występowanie: słodycze, lody, kremy;
Działanie: reakcje alergiczne, astmatyczne.
E 150a – E150d karmel
Występowanie: słodycze, alkohole, herbaty rozpuszczalne;
Działanie: problemy żołądkowo-jelitowe, może prowadzić do nadpobudliwości.
E 151 czerń brylantowa
Występowanie: wyroby cukiernicze, ikra rybia (farbowanie kawioru), galaretki;
Działanie: niebezpieczny dla osób nadwrażliwych na salicylany, może być przekształcony w jelicie do szkodliwych związków.
E 173 aluminium
Występowanie: stosowany tylko do powlekania cienką warstwą powierzchni zewnętrznych ozdób ciast i tortów;
Działanie: może powodować chorobę Alzheimera, choroby nerek i płuc, toksyczny dla układu krwionośnego, rozrodczego i nerwowego.
E 180 litorlubina
Występowanie: sery;
Działanie: reakcje alergiczne, nadpobudliwość, bezsenność, pokrzywka, katar sienny, problemy żołątkowo-jelitowe.
Konserwanty – grupa E200
E 210 kwas benzoesowy i benzoesany (E211, E 212, E213)
Występowanie: soki owocowe, galaretki, napoje, margaryny, sosy owocowe i warzywne, konserwy rybne, koncentraty pomidorowe;
Działanie: reakcje alergiczne, wysypki, podrażnia śluzówkę żołądka i jelit, podejrzewany o działanie rakotwórcze, niebezpieczny dla osób uczulonych na aspirynę.
E 214 ester etylowy kwasu p-hydroksybenzoesowego
Występowanie: przetwory rybne, margaryny, żelatyna spożywcza, warzywa i owoce, pasty do zębów;
Działanie: reakcje alergiczne, podejrzewany o działanie odurzające i wywoływanie skurczów mięśni.
E 220 dwutlenek siarki i siarczany (E221, E222, E223, E224, E226, E227, E228)
Występowanie: suszone owoce, wiórki kokosowe, przyprawy, naturalne soki owocowe, koncentraty owocowe, chrzan, przetwory ziemniaczane;
Działanie: powodują stratę witaminy B12, reakcje alergiczne, nudności, bóle głowy, zakłócają pracę jelit, podejrzewane o wywoływanie ataków astmy.
E 230 bifenyl, E 231 ortofenylofenol, E 232 ortofenylofenolan sodu
Występowanie: owoce cytrusowe (stosowane przeciwko rozwojowi grzybów na owocach, do impregnowania skórek, jako środek insektobójczy);
Działanie: reakcje alergiczne, zakłócenie czynności skóry.
E 249 azotyn III potasu E 249 i E 250 azotyn III sodu
Występowanie: mięsa, wędliny, ryby;
Działanie: powstawanie nowotworów, astmy, zapalenie nerek, zawroty głowy, problemy behawioralne, szkodzą przy nadciśnieniu, E250 utrudnia transport tlenu przez krew.
E 251 azotan V sodu i E 252 azotan V potasu
Występowanie: wędliny, mięsa, sery;
Działanie: duszności, sinienie powłok skórnych, astmę, zapalenie nerek, zawroty głowy, problemy behawioralne, mogą przekształcić się w azotyny, niebezpieczne przy nadciśnieniu.
Przeciwutleniacze – grupa E300
E 310 galusan propyl, E 311 galusan oktylu, E 312 galusan dodecylu
Występowanie: płatki ziemniaczane, guma do żucia;
Działanie: reakacje alergiczne, wysypka.
E 320 BHA, E 321 BH
Występowanie: frytki, ciastka i ciasta wieloowocowe;
Działanie: zwiększają poziom cholesterolu we krwi.
E 335 winiany sodu, E 336 winiany potasu
Występowanie: wyroby cukiernicze i piekarskie;
Działanie: mogą działać przeczyszczająco.
Emulgatory – grupa 400
E 400 kwas alginowy
Występowanie: dodawany do produktów dla niemowląt, dżemów, galaretek, marmolad, budyniów;
Działanie: obniżenie poziomu składników mineralnych w organizmie, niebezpieczny dla kobiet w ciąży.
E 407 karagen
Występowanie: śmietanki pasteryzowane, dżemy, galaretki, marmolady, mleka w proszku, mleka zagęszczone;
Działanie: owrzodzenia układu pokarmowego, zmniejszenie wchłaniania składników mineralnych (np. potasu), działa przeczyszczająco. Nie powinien być spożywany przez dzieci.
E 450 difosforany
Występowanie: sól, przetwory mięsne, aromatyzowane napoje, sosy, owoce kandyzowane, chipsy, mleka zagęszczone, zupy i herbaty w proszku, gumy do żucia, cukier puder;
Działanie: może zmiejszać przyswajalność żelaza, magnezu i wapnia, pogłębia osteoporozę, pogarsza metabolizm.
E461 Metyloceluloza
Występowanie: wędliny, mięsa, ryby;
Działanie: może wywołać problemy jelitowe, zaparcia, biegunkę.
Wzmacniacze smaku – grupa 600
E621 glutaminian sodu MSG
Występowanie: koncentraty spożywcze, zupy i dania w proszku, przyprawy, sosy w proszku, sosy sojowe, wędliny, konserwy;
Działanie: może nasilać problemy astmatyczne, powodować bóle głowy, przyspieszone bicie serca, pogorszenie wzroku, nudności, bezsenność, osłabienie, otyłość.
E622 glutaminian potasu
Występowanie: koncentraty spożywcze, zupy i dania w proszku, przyprawy, sosy w proszku, sosy sojowe, wędliny, konserwy;
Działanie: bóle głowy, przyspieszone bicie serca, pogorszenie wzroku, nudności, bezsenność, osłabienie, otyłość.
E631 inozydian sodu
Występowanie: koncentraty spożywcze, zupy i dania w proszku, przyprawy, sosy w proszku, sosy sojowe, wędliny, konserwy, produkty o obniżonej zawartości soli;
Działanie: niewskazany dla osób z kamicą nerkową.
Preparaty zastępujące cukier
E 951 aspartam
Występowanie: napoje bez cukru, dietetyczne produkty mleczne, soki owocowe bez cukru, desery bez cukru, wybory cukiernicze, piwa bezalkoholowe, dżemy, marmolady, musztardy, galaretki, sosy, konserwy rybne, pieczywo, płatki zbożowe;
Działanie: może powodować białaczkę, choroby układu nerwowego, raka płuc, raka piersi. Niewskazany dla osób w wrażliwym przewodem pokarmowym.
E 954 sacharyna
Występowanie: napoje bez cukru, dietetyczne produkty mleczne, soki owocowe bez cukru, desery bez cukru, wybory cukiernicze, piwa bezalkoholowe, dżemy, marmolady, musztardy, galaretki, sosy, konserwy rybne, pieczywo, płatki zbożowe; jako dodatek do produktów dla dietetyków;
Działanie: może powodować nowotwory pęcherza.
8.
Najgorszy sposób spożywania jajek
Sprawa wściekłych krów (BSE) oraz „mączki zwierzęcej” zniesmaczyła społeczeństwo do tego stopnia, że obecnie również i kury naznacza się etykietką „wyhodowana na ziarnach”, jakby to miało nas zapewnić o ich wartości.
Jednakże Ty, Szanowny Czytelniku, który to zasmakowałeś produktów wiejskich u swoich dziadków lub który odbyłeś odpowiednie „lekcje” w podstawówce, doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że przecież kura nigdy nie była wegetarianką ani wielbicielką kukurydzy!
Otóż, Szanowny Czytelniku, ulubioną przekąską kurczaka jest tłuściutka dżdżownica. Wystarczy odrobina tego „przysmaku”, a kura będzie w siódmym niebie!
Twoja kura pozostawiona na wolności, spędzi swój dzień na dziobaniu w ziemi w poszukiwaniu takich przysmaków jak robaczki i owady. Dopiero jeśli takowych nie znajdzie, sięgnie po źdźbła traw, zioła i kiełki, a także, od czasu do czasu, po całe ziarna.
Tego typu pożywienie oraz możliwość wyjścia na świeże powietrze to wszystko, czego potrzebuje kura do szczęścia i zdrowia, a co za tym idzie – do znoszenia dobrych jaj!
Fabryka kurczaków „hodowanych na świeżym powietrzu”
Cała sztuka dobrego marketingu polega na tym, aby zagrać wyrażeniami, które mydlą oczy konsumentom.
W taki to właśnie sposób, możesz kupić w supermarketach jajka od kur „hodowanych na świeżym powietrzu”. Aby upewnić potencjalnego nabywcę o właściwym wyborze, na opakowaniu umieszcza się piękne zdjęcie dorodnego ptaka, hasającego w słońcu po zielonych polanach.
Oto definicja tego, co kwalifikuje jajka do uzyskania tejże etykiety: „W ciągu dnia – pełny dostęp do terenów na zewnątrz, w dużej mierze pokrytych roślinnością (4 m² terenu na kurę)”.
Przypuszczam, że tylko specjalista od marketingu wykryje podstęp w takim sformułowaniu.
Początkującego, ale podejrzliwego konsumenta, zaniepokoi jednak zdanie, że kura ma prawo dostępu nie do zielonej polany czy łąki, ale do zwykłego „terenu” pokrytego „w dużej mierze” roślinnością, który równie dobrze może być w pozostałej części pokryty gruzem lub betonem.
Taki niepokój będzie miał swoje uzasadnienie. Ale w rzeczywistości, prawdziwą pułapką jest wyrażenie „dostęp do terenu na zewnątrz”.
Wyobraź sobie hangar, z blachy falistej, o długości 150 metrów, który jest wypełniony „po brzegi” kurami ściśniętymi jak sardynki w puszkach. Zapach takiego miejsca jest nie do zniesienia. Hałas nie do wytrzymania. Biedne zwierzęta są przetrzymywane w stanie tak dużego stresu i lęku, że zaczynają być agresywne wobec siebie nawzajem, a szarpiąc się wyrywają sobie pióra, a nawet wydziobują sobie oczy. Niektóre z nich mają połamane kończyny. Wejście do takiego miejsca jest niemożliwe bez specjalnej ochrony.
Na ścianach takiego hangaru odsuwane są trzy wyjścia o wielkości 40 cm umożliwiające dostęp do terenu z gołą ziemią. Są one otwierane każdego ranka przez właściciela. No i proszę: tyle wystarczy, aby jajko zostało oznakowane kodem zapewniającym o „dostępie” kury do „terenu na zewnątrz”!!!
Teoretycznie rzecz biorąc, można uznać, że pewna liczba kur faktycznie wychodzi na zewnątrz.
Problem jednak polega na tym, że małe kurczaki, które całe swoje życie spędziły w sztucznych warunkach, nigdy nie widziały światła dziennego i boją się wyjść nawet na ten mały skrawek ziemi! Pomimo „dostępu” do terenu na zewnątrz większość tych zwierząt „hodowanych na świeżym powietrzu” nie ma odwagi zrobić nawet kroku w tym kierunku.
Czy jeść biojajka?
Od 2004 roku wszystkie jajka są obowiązkowo kodowane. Pierwsza cyfra kodu zawiera informację na temat sposobu chowu kur.
3: kury hodowane w klatce.
Tych absolutnie unikaj!
2: kury z chowu ściółkowego w hangarach bez jakiegokolwiek dostępu do światła.
Tych również unikaj.
1: kury hodowane na świeżym powietrzu.
Wiesz już, co to oznacza, więc ich unikaj.
0: jajka bio – z chowu ekologicznego.
Kury mogły wychodzić na zewnątrz, korzystały z terenów pokrytych roślinnością; liczba kur znajdujących się w hangarach jest ograniczona, są umieszczane w mniejszym nagromadzeniu; korzystały z pożywienia biologicznego minimum w 90%.
Przykro mi, że Cię rozczaruję, ale, jak dla mnie, cyfra „0” nie wystarczy. Wynika to z faktu, że coraz częściej budowane są kurniki, w których tylko na papierze przestrzega się warunków eko.
Oddaliliśmy się bardzo od tradycyjnej hodowli kur, od metody naszych dziadków – kurnika z dziesiątkami szczęśliwych kur przechadzających się swobodnie po zielonej okolicy. Wszystkie jajka spożywane w tym kraju były w ten sposób uzyskiwane.
I to jest jedyny prawidłowy sposób hodowli. W praktyce oznacza to, że ideałem byłoby kupować jajka u hodowców ekologicznych, których dobrze znasz, którzy faktycznie zapewniają takie warunki swoim zwierzętom. Jeśli mieszkasz na wsi, wybierz się do pobliskiej farmy – jeśli właściciel nie ma nic do ukrycia, to z radością Cię po niej oprowadzi.
Porządny hodowca kur zapewnia im pożywienie, świeżą i czystą wodę, wystarczającą przestrzeń, ale także dobrą wentylację w kurniku. Ten z kolei powinien być czyszczony codziennie.
Zadbane i szczęśliwe kury, zniosą jajka, których żółtka będą odznaczały się głęboką barwą. Dzięki odpowiedniemu systemowi immunologicznemu ptaków nie ma ryzyka rozwoju pałeczek Salmonelli. Im świeższe jajka, tym gęstsze białko.
Najlepszy sposób spożywania jajek
A teraz, kiedy już jesteś szczęśliwym posiadaczem prawdziwych jajek, pojawia się pytanie, jak je przygotować i przechowywać, aby zachować ich wartości odżywcze?
Najgorszym sposobem jest gotowanie ich za długo i za mocno, do momentu, aż staną się gumowate. Naruszysz w ten sposób strukturę białka jajka, co w konsekwencji może prowadzić do alergii.
Z kolei najlepszym sposobem spożywania jajek jest jedzenie ich… na surowo.
Mogę sobie już wyobrazić grymas zniesmaczenia i rozczarowania na Twojej twarzy, ale poczekaj chwilę.
Surowe nie oznacza, że musisz jeść jajka w czystej postaci. Możesz je na przykład zmiksować do aromatycznego napoju podobnego do soku owocowego lub popularnych smoothie.
Znaną i ogólnie docenianą recepturą, której bazą są surowe jaja, jest mus czekoladowy:
Weź 6 jajek i 200 gramów ekologicznej czekolady deserowej. Następnie rozpuść czekoladę w kąpieli wodnej. Później oddziel białka od żółtek i ubij białka na pianę. Gdy czekolada tylko odrobinę ostygnie, wymieszaj ją z żółtkami. Tak powstałą masę dodaj do ubitych białek, zrób to jednak delikatnie, tak aby piana nie opadła. Przełóż wszystko do małych ceramicznych foremek, które uprzednio „spędziły” noc w lodówce. Świetnym dodatkiem będą oczywiście suszone owoce, natomiast cukier, mąka i masło są tu zbędne.
Zapewniam Cię, Szanowny Czytelniku, iż powyższa receptura jest dietetyczna, niezależnie od tego, co myślą strażnicy diety pragnący pozbawić Cię odrobiny szczęścia w życiu „dla Twojego zdrowia”.
Wielu znawców zaleca z kolei, aby dobrze ugotować jajka po to, aby uniknąć zakażenia Salmonellą. Jednakże takie samo ryzyko dotyczy kur hodowanych w złych warunkach, ale nawet w tym wypadku, tylko jedno jajko na 30 000 jest zakażone, co sprawia, że ryzyko jest naprawdę niewielkie.
Nie jest to więc powód, żeby rezygnować z korzyści, które niosą surowe jajka.
Jeśli mimo wszystko zdecydujesz się na gotowane jajka…
Jeśli mimo wszystko preferujesz gotowane jajka, to najlepszą metodą jest ugotowanie ich na miękko, w niskiej temperaturze (80°C). W zasadzie nie ma potrzeby, aby woda była wrząca, ponieważ jajko reaguje już pomiędzy 70°C a 80°C. W zależności od wielkości jajka, wystarczy około 4 minut, aby otrzymać idealną konsystencję: białko będzie lekko ścięte, a żółtko gorące i aksamitne.
Możesz także przyrządzić jajecznicę. Końcowy efekt powinien przypominać krem Mont Blanc, do którego możesz dorzucić wszelkiego rodzaju aromatyczne przysmaki: grzyby lub przyprawy, ale także zioła i niewielkie warzywa.
Mogę Cię zapewnić, że taki sposób przygotowania zapewni ucztę dla Twojego podniebienia.
Specjalnie dla kobiet w ciąży
Spożywanie surowych jajek w czasie ciąży nie jest rekomendowane, ponieważ białko jajka zawiera awidynę, która wiąże biotynę w przewodzie pokarmowym, uniemożliwiając jej wchłanianie. Biotyna jest substancją, której często brakuje ciężarnym.
Jeśli jesteś w ciąży, możesz przebadać się pod kątem ewentualnego niedoboru biotyny i zażywać suplementy diety lub jeść tylko i wyłącznie surowe żółtka.
Dla pasjonatów zdrowego odżywiania
Poniżej znajdziesz kilka informacji dla pasjonatów zdrowego odżywiania, które pokrótce wyjaśnią, dlaczego warto jeść surowe jajka.
Ekologiczne jajka, produkowane według tradycyjnych metod, zawierają jedną trzecią cholesterolu mniej, jedną czwartą tłuszczów nasyconych mniej, dwie trzecie witaminy A więcej, dwa razy więcej kwasów omega-3, trzykrotnie więcej witaminy E oraz siedem razy więcej beta-karotenu niż jaja kur hodowanych w sztucznych warunkach.
Co więcej:
- Proteiny znajdujące się w jajkach są „proteinami kompletnymi”, dlatego, że zawierają osiem aminokwasów egzogennych, czyli tych, których organizm nie jest w stanie sam wyprodukować. Takie aminokwasy znajdują się w zrównoważonych proporcjach (to właśnie dlatego jajka są używane jako punkt odniesienia w procesie dostarczania protein pochodzących z innych produktów żywnościowych).
- Żółtko jajka kurzego zawiera luteinę i zeaksantynę, z rodziny antyoksydantów, które chronią Twoje oczy przed zwyrodnieniem plamki żółtej. Substancje te mogą być niestety zniszczone w procesie gotowania. Bogate w cholinę żółtko jajka, wspomaga i chroni pamięć. Jest to również nośnik kwasu foliowego, co jest ważne zwłaszcza dla kobiet w ciąży, ponieważ mogą one w ten sposób uchronić swoje dziecko przed rozszczepem kręgosłupa (spina bifida). Co więcej, w jajku znajdziemy dużo fosforu, cynku oraz lecytyny.
Jedzenie jajek nie wpływa na wzrost stężenia cholesterolu
W latach osiemdziesiątych żółtko jajka było niesłusznie oskarżane o powodowanie wzrostu poziomu cholesterolu w organizmie. Dzisiaj już wiemy, że poziom cholesterolu we krwi ma niewiele wspólnego z cholesterolem odżywczym, ponieważ jest produkowany przez wątrobę, przy udziale cukru.
Pamiętaj o tym, że cholesterol nie jest trucizną: każda komórka w naszym ciele go potrzebuje. Przyczynia się on do budowy błony komórkowej, jest potrzebny do produkcji hormonów steroidowych, witaminy D oraz kwasów żółciowych niezbędnych do trawienia tłuszczy. Ponadto cholesterol pomaga w prawidłowym przewodzeniu impulsów nerwowych – bierze udział w budowie osłonek okrywających i izolujących wypustki neuronów. Jednym słowem, cholesterol jest Twoim przyjacielem.
Liczne badania pokazują ponadto, że jajka koniec końców nie wpływają na zwiększenie się poziomu cholesterolu. Jako przykład można przytoczyć badania opublikowane przez „International Journal of Cardiology”, w którym podano informacje, że codzienne spożywanie jajek przez osoby dorosłe o dobrym stanie zdrowia nie powoduje ani negatywnych skutków w funkcjonowaniu śródbłonka, ani wzrostu stężenia cholesterolu w surowicy.
Wobec tego ze spokojnym sumieniem możesz zjadać sześć jajek tygodniowo, w postaci różnorodnych i pysznych potraw.
Na zdrowie.
9. Jogurt, jogurt....
Ostatnio coraz częściej robiąc zakupy spotykamy się z nazwą jogurt pro biotyczny ? Co to tak naprawdę oznacza? Warto wiedzieć czym różni się zwykły jogurt od jogurtu probiotycznego.
Na początku XX wieku jogurt sprzedawano w aptece. Uchodził on za lekarstwo. Teraz można go kupić w osiedlowym sklepiku. Jednak jego cenne właściwości są nadal aktualne.
Naturalny jogurt otrzymujemy z mleka w procesie fermentacji mlekowej, prowadzonej przez bakterie z gatunków – Lactobacillus bulgaricus i Streptococcus termophilus. Drobnoustroje te powinny być w fermentowanym mleku żywe, w dużej, określonej odpowiednimi normami ilości (powyżej 10000000 w jednym mililitrze) i w odpowiednich proporcjach.
Natomiast jogurt pro biotyczny to taki, w którym poza wymienionymi wyżej gatunkami bakterii, zawarty jest dodatkowo specjalnie wyselekcjonowany szczep pro biotyczny.
Jogurt probiotyczny ma pozytywny wpływ na system odpornościowy, ponieważ wspomniane szczepy bakterii docierają żywe do jelita (nie ulegają trawieniu). Jogurt wzbogacony probiotycznymi bakteriami L-casei zdolnymi do przedostawania się w stanie żywym do jelita grubego, zasiedlenia się w nim i namnożenia, odbudowują naturalną mikroflorę po kuracji antybiotykowej, stresach, niewłaściwej diecie. Ma to korzystny wpływ na stan naszego zdrowia, bo właśnie jelito w dużej mierze odpowiada za odporność organizmu.
Bakterie zawarte w zwykłym jogurcie nie są w stanie przetrwać w przewodzie pokarmowym człowieka, gdyż giną pod wpływem kwaśnego środowiska soku żołądkowego. Bakterie zawarte w jogurcie pro biotycznym docierają do jelita w formie aktywnej i tam zapobiegają namnażaniu się szkodliwych bakterii, którym udało się wniknąć do organizmu.
Z badań amerykańskich naukowców wynika, że osoby spożywające codziennie jogurt probiotyczny miały we krwi pięć razy więcej gamma-interferonu, czyli substancji, która pobudza system odpornościowy do walki z zakażeniami oraz komórkami nowotworowymi.
Nad powstawaniem jogurtów probiotycznych pracują naukowcy na całym świecie. Badania są czasochłonne (trwają np. kilka lat) i kosztowne. Dlatego za jogurty pro biotyczne trzeba zapłacić więcej niż za zwykłe.
Aby jogurt pro biotyczny mógł być wypuszczony na rynek, działanie takiego szczepu musi być udokumentowane naukowo.
Jak wiadomo jogurt to doskonałe źródło wapnia a co za tym idzie zdrowe zęby i mocne kości.
Jogurty sprzyjają utrzymaniu dobrej figur, gdyż zawierają mało kalorii.
Jogurt pomaga nam dbać o zdrowie. Zawiera witaminę A, która pomaga zachować nam zdrową i gładką skórę oraz dobry wzrok.
Jogurt pro biotyczny zmniejsza ryzyko wielu chorób zwłaszcza cywilizacyjnych, gdyż zawiera witaminy z grupy B oraz kwasy tłuszczowe omego-3. Jak wiadomo jogurt to doskonałe źródło wapnia a co za tym idzie zdrowe zęby i mocne kości.
Amerykańscy naukowcy wykazali, że jedzenie jogurtu powoduje wzrost we krwi poziomu gamma-interferonu. Substancja ta pobudza system odpornościowy do walki z infekcjami i komórkami nowotworowymi.
Także jedzmy jogurt pro biotyczny!
Na zdrowie!
10.
Nasycone, nienasycone, omega-3, omega-6… Tłuszczów jest mnóstwo, ale – uwaga! – wbrew wciąż powszechnym opiniom nie wszystkie są złe. Tłuszcz z właściwych źródeł sprawi, że będziesz zdrowsza i pełna energii.
Tłuszcz jest tym ze składników odżywczych, który ma zdecydowanie najgorszy PR. Kiedy większość kobiet o nim myśli, od razu widzi dodatkowe centymetry w biodrach. Tymczasem tłuszcz jest potrzebny. Odpowiednia ilość z właściwych źródeł sprawi, że jedzenie nie będzie smakować jak papier, a Ty będziesz zdrowsza, pełna energii i pozbędziesz się wreszcie tych kilku upartych kilogramów.
Potrzebny składnik
Dawno temu, kiedy podstawą jadłospisu człowieka były mamuty, o kalorie było bardzo ciężko. Wtedy liczyło się przetrwanie, więc ludzie sięgali do najbardziej skoncentrowanego źródła energii – tłuszczu. Jeden gram ma aż 9 kcal, podczas gdy gram białka i węglowodanów to tylko 4 kcal. Ten instynkt przetrwania gdzieś w nas pozostał, chociaż teraz nie jest już potrzebny. Więcej – szkodzi, bo łatwo prowadzi do tego, że zjadamy zbyt wiele. Tłuszcz nie jest już niezbędny dla przedłużenia gatunku, ale wciąż pełni inne, ważne role.
„Jest podstawowym rozpuszczalnikiem dla witamin, źródłem niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych, ułatwia odczuwanie smaku, przełykanie pokarmu, hamuje skurcze żołądka i wydzielanie soku żołądkowego. Chroni też przed utratą ciepła i ma pozytywny wpływ na funkcjonowanie układu krążenia oraz stan skóry i włosów” – mówi Aneta Łańcuchowska z Poradni Dietetycznej hälsa.
Dlatego jeśli skropisz sałatę niskotłuszczowym sosem, to po pierwsze, nie skorzystasz z zawartych w niej witamin, a po drugie, szybciej zrobisz się głodna i zaczniesz rozglądać się za jakąś przekąską. Badania pokazują, że żywność zawierająca zdrowe tłuszcze, np. awokado czy orzechy, dłużej się trawi, a więc na dłużej zapewnia sytość.
Niskotłuszczowe oszustwo
Moda na produkty typu light powoduje, że producenci zastępują tłuszcz innymi składnikami.
„Konserwanty, barwniki, słodziki, emulgatory, zagęstniki, skrobia zmodyfi kowana, inulina czy guma ksantanowa poprawiają smak, ale sprawiają, że kaloryczność zmodyfi kowanych produktów jest przeważnie taka sama, a nawet większa niż zwykłych. Im bardziej przetworzony produkt, o mniejszej zawartości tłuszczu, tym niższa jest jego wartość odżywcza. Trudno więc uznać produkty typu light za zdrowe i dietetyczne” – wyjaśnia Agata Skonieczna z hälsy.
Może właśnie dlatego kaloryczność dziennego menu przeciętnej Amerykanki, mimo że w 2000 roku jadła mniej tłuszczu niż w 1971 roku, wzrosła aż o 300 kcal. Badania opublikowane w piśmie „Diabetes Care” wskazują, że dieta bogata w tłuszcze jednonienasycone (znajdziesz je np. w oliwie z oliwek, orzechach czy awokado) może ograniczać odkładanie się tłuszczu brzusznego. Poza tym połączenie w jednym posiłku wszystkich składników odżywczych pomaga zmniejszyć skoki poziomu cukru we krwi, odpowiedzialne za napady głodu. Rano sprawdzi się tost pełnoziarnisty z masłem orzechowym, na lunch sałatka z sosem na bazie oliwy z oliwek, lub surowe warzywa z sosem guacamole na przekąskę.
Samo zło
Ze swojej diety powinnaś w możliwie największym stopniu wykluczyć tłuszcze trans, czyli utwardzone tłuszcze roślinne. Same oleje roślinne są zdrowe, ale proces utwardzenia, wydłużający termin ich przydatności do spożycia, zmienia ich właściwości. W efekcie podnoszą poziom trójglicerydów i złego cholesterolu (LDL) oraz obniżają poziomu dobrego (HDL), przez co zwiększają ryzyko chorób serca i cukrzycy. To ich najbardziej powinnaś się wystrzegać, a nie tłuszczów zwierzęcych, które nawet w części nie są tak szkodliwe. Najgorsze jest to, że możesz je jeść, nawet o tym nie wiedząc.
„Polscy producenci żywności nie mają obowiązku informowania o obecności tłuszczów trans i często starają się to ukryć, posługując się innymi terminami: tłuszcz częściowo utwardzony, utwardzony bądź uwodorniony. Oznaczają one jednak dokładnie to samo i powinny być powodem do rezygnacji z zakupu” – ostrzega Aneta Łańcuchowska.
Tłuszcze trans znajdują się w dużych ilościach w: margarynach, słodkich przekąskach (batonikach, ciastach, ciasteczkach), chipsach, paluszkach, frytkach, daniach typu fast food oraz w różnego rodzaju zupkach czy śmietankach w proszku. Powstają też np. podczas smażenia, dlatego należy używać olejów o wysokiej temperaturze dymienia: kokosowego, ryżowego lub palmowego, albo masła klarowanego. Przy krótszym smażeniu możesz używać też oliwy z oliwek lub oleju rzepakowego. Za to oleje: słonecznikowy, lniany, kukurydziany, sojowy, z orzechów włoskich i z pestek dyni stosuj wyłącznie na zimno.
Ważna jest ilość
Jak wiele tłuszczów i jakich rodzajów powinnaś jeść? 20-30% dziennego zapotrzebowania kalorycznego powinno być zaspokajane tłuszczami. Przyjmując za punkt wyjścia menu o wartości 1800 kcal, daje to 40-60 g tłuszczu dziennie. Oto informacje, które pozwolą Ci trzymać wielkość porcji pod kontrolą.
Tłuszcze nasycone
Ta nazwa u większości z nas od razu budzi negatywne skojarzenia, ale nowe badania każą zastanowić się, czy ich związek z chorobami serca jest tak oczywisty, jak wcześniej myślano. Tłuszcze nasycone to maks. 10% dziennej dawki kalorii.
Tu szukaj:
• 1 łyżka masła (12 g tłuszczu, 102 kcal)
• 1 łyżka oleju kokosowego (14 g tłuszczu, 117 kcal)
• szklanka mleka 2% (5 g tłuszczu, 120 kcal)
• 100 g polędwicy wołowej (3,5 g tłuszczu, 117 kcal)
Wielonienasycone kwasy tłuszczowe (PUFA)
W temperaturze pokojowej stają się płynne jak oleje. PUFA zmniejszają ryzyko zachorowania na cukrzycę i choroby serca. Źródłem PUFA jest żywność pochodzenia roślinnego.
Tu szukaj:
• 1 łyżka oleju: kukurydzianego, słonecznikowego, sojowego, bawełnianego, z orzechów arachidowych, z krokosza balwierskiego, albo innego oleju warzywnego czy orzechowego (14 g tłuszczu, 120 kcal)
Jednonienasycone kwasy tłuszczowe (MUFA)
MUFA stabilizują poziom cukru we krwi. Dzięki nim możesz też obniżyć poziom złego cholesterolu (LDL).
Tu szukaj
• 1/4 awokado (7 g tłuszczu, 80 kcal)
• 10 dużych, zielonych oliwek (4 g tłuszczu, 40 kcal)
• 1 łyżka masła orzechowego (8 g tłuszczu, 94 kcal)
Kwasy tłuszczowe omega-3
Pomagają zapobiegać chorobom serca. Trudno jest zapewnić ich właściwą ilość w samej diecie – żeby dostarczyć 1250 mg dziennie (tyle wynosi zalecana dawka), trzeba by jeść łososia 3 razy w tygodniu.
Tu szukaj:
• 100 g gotowanego łososia (15,4 g tłuszczu, 228 kcal)
• 1 puszka sardynek w oleju (11 g tłuszczu, 191 kcal)
• orzechy włoskie 50 g (ok. 10 sztuk) (30 g tłuszczu,325 kcal)
Kwasy tłuszczowe omega-6
Ważna jest nie tylko ilość i rodzaj tłuszczów w diecie, ale też proporcja między nimi. Ideałem jest, żeby stosunek kwasów omega-6 do omega-3 wynosił 4-5:1. Przy dużej przewadze jednego z nich efekt może być wręcz szkodliwy dla zdrowia. Ważna informacja: to właśnie kwasy omega-6 pomagają przyswajać witaminy.
Tu szukaj:
• 1 łyżka ziaren słonecznika – 15 g (6,5 g tłuszczu, 84,5 kcal)
• 1 łyżka pestek dyni – 15 g (6,9 g tłuszczu, 83 kcal)
• 1 łyżka masła migdałowego (9 g tłuszczu, 98 kcal)
Soki, które leczą…
Miłośników zdrowej żywności w Stanach Zjednoczonych już od dwudziestu lat ogarnia prawdziwe szaleństwo, które jak dotąd nie zdołało się przyjąć po tej stronie Atlantyku, a mianowicie: „juicing”.
„Juicing” (nazwa ta pochodzi od słowa „juice”, czyli sok) polega po prostu na samodzielnym robieniu świeżych soków z surowych owoców i warzyw oraz ich codziennym spożywaniu, nawet po kilka razy dziennie, w celu uzyskania konkretnego efektu zdrowotnego.
Otóż to! Choć koktajle te w większości są po prostu przepyszne, to wcale nie pije się ich tylko dla przyjemności, ale przede wszystkim w celach leczniczych. Specjaliści twierdzą, że istnieją koktajle:
- zwalczające migrenę,
- poprawiające jakość snu,
- przeciwdziałające powstawaniu wyprysków,
- „eliksiry młodości”,
- łagodzące wzdęcia,
- przygotowujące żołądek do obfitego posiłku,
- remineralizujące itd.
Oto przykład takiego prostego koktajlu, który przygotowałem sobie wczoraj wieczorem i okazał się pyszny:
Wycisnąć:
- dwa jabłka i
- jedną dużą łodygę selera naciowego.
Taki koktajl ułatwia odprężenie i poprawia jakość snu, a przy tym jest zaskakująco smaczny.
Jak to działa?
Podam teraz 5 głównych argumentów, które mogą Cię przekonać do samodzielnego przygotowywania soków.
Świeże soki:
- Ułatwiają przyswajanie składników odżywczych zawartych w surowych warzywach. To ważne, ponieważ większość z nas cierpi na zaburzenia trawienia spowodowane wieloletnimi błędami żywieniowymi. Wyciskając sok z surowych warzyw, zrywamy ich włókna, co ułatwia przyswajanie cennych składników.
- Warzywne są życiodajnym pokarmem posiadającym wiele zalet. Pomagają błonom śluzowym przewodu pokarmowego stale się regenerować, co sprawia, że doskonale spisują się w przypadku zapalenia okrężnicy, żołądka i jelit lub zapalenia ogólnoustrojowego. Zawieraja wszystkie składniki odżywcze zawarte w warzywach, jednak bez twardego, nierozpuszczalnego błonnika, za to z błonnikiem rozpuszczalnym, który – rozłożony przez nasze bakterie – wzmacnia jelita.
- Pomagają zwiększyć konsumpcję świeżych warzyw. Wiele osób nie jest w stanie spożyć już 5 zalecanych porcji owoców i warzyw dziennie, tym bardziej, że tak naprawdę powinno ich być 8 do 10, i to właśnie raczej warzyw, a nie owoców. Wypijając szklankę soku, bezpośrednio dostarczamy organizmowi całe dobro z kilku warzyw na raz.
- Pozwalają zachować różnorodność: wielu z nas często je codziennie te same sałatki i warzywa, co szybko może doprowadzić do przesytu. Tymczasem soki bez trudu możesz robić z warzyw, których na co dzień nie jadasz. Jest to także okazja do odkrycia nowych smaków powstałych w wyniku zaskakujących połączeń, na przykład jabłka i selera naciowego.
- Są również doskonałym sposobem na rewitalizację organizmu, ponieważ zawierają bardzo wysokie stężenia wartości odżywczych i składników energetycznych.
Które owoce, które warzywa?
Soki owocowe są smaczne, a owocowo-warzywne często jeszcze smaczniejsze dzięki gorzkawemu lub kwaskowatemu posmakowi nadawanemu przez selera, szpinak, liście kapusty…
Jeśli masz nadwagę, nadciśnienie, cukrzycę lub osłabione serce, zdecyduj się na sok z warzyw ekologicznych, zwłaszcza zielonych (raczej nie z owoców, gdyż zawierają dużo cukru).
Zaskakujące jest to, że sok można wycisnąć praktycznie z każdego rodzaju owoców i warzyw, z wyjątkiem bananów i awokado, które dają się jedynie zmiksować.
Są oczywiście soki pomidorowe, z marchwi i z buraków, jednak są one bardzo słodkie.
Za klasyczne hity „juicingu” uchodzą natomiast: liście kapusty wszystkich odmian (białej, czerwonej, zielonej, jarmużu), brokuły, seler, rzepa, ogórki, fenkuł, natka pietruszki, cykoria, cukinia, papryka żółta, czerwona i zielona, groszek, czosnek oraz cebula (ta ostatnia w małych ilościach, ponieważ jest ciężkostrawna).
Można zawsze dodać też odrobinę imbiru bądź sok z cytryny lub z limonki.
Aby było jeszcze smaczniej, śmiało dodaj też kroplę ekstraktu ze stewii, naturalnego słodzika zbliżonego w smaku do lukrecji, który idealnie komponuje się z sokami warzywnymi.
Przekonaj się, że liczba kombinacji jest nieskończona i możesz otrzymać ogromną różnorodność smaków, zwykle bardzo przyjemnych. Wyciskanie własnych soków jest zatem prawdziwą przygodą, wyprawą w świat zapomnianych smaków i wspaniałym, odżywczym prezentem dla organizmu.
Przygotowanie
Jedyny problem z „juicingiem” polega na tym, że wymaga on pewnych przygotowań – aby wydobyć wszystkie dobrodziejstwa z warzyw, potrzebujesz do tego specjalnego sprzętu gospodarstwa domowego.
Takich soków nie da się też konserwować i trzeba je spożyć natychmiast po przygotowaniu, ponieważ szybko się utleniają. Nie można ich zatem robić na przykład raz na miesiąc i spożywać w małych porcjach.
Wiele osób korzysta z popularnych sokowirówek (podstawowe modele kosztują już kilkadziesiąt zł, choć są też modele droższe), jednak ich wadą jest to, że nie wydobywają prawidłowo całego soku z miąższu. Zatem część Twoich owoców i warzyw, zamiast w szklance, ląduje w koszu na śmieci.
Natomiast jedynym urządzeniem, które naprawdę skutecznie wydobywa sok z warzyw, jest wyciskarka.
Wyciskarka to urządzenie zwykle znacznie droższe (jej cena potrafi sięgać nawet do 5000 zł, ale na szczęście bywają też modele cenowo porównywalne z sokowirówkami), jednak pozwala ono uzyskać dużo więcej soku i składników odżywczych. Odpady pozostałe po wyciskaniu są niemal zupełnie suche, a więc nic się nie marnuje. Sok jest natomiast znacznie mniej klarowny niż przy użyciu sokowirówki, która przepuszcza zdecydowanie mniej błonnika.
Dodatkową zaletą wyciskarki jest to, że pozwala przechować sok przez cały dzień, zapobiegając utlenianiu.
Ważne jednak, by, decydując się na wyciskarkę, wybrać model prosty, szybki w instalacji i łatwy do czyszczenia. W przeciwnym razie szybko się zniechęcisz do wyciskania. Na potrzeby jednej lub dwóch osób w zupełności wystarczy wyciskarka ręczna. Takie modele są również dużo tańsze (od około 200 zł).
Ostatnia wskazówka i do dzieła!
Zacznij od wyciskania soków z warzyw, które regularnie jadasz. Ich smak powinien Ci odpowiadać i raczej nie powinny Ci one zaszkodzić. Gdy pijesz samodzielnie wyciśnięte soki, ważne jest, abyś obserwował swój własny organizm. Zacznij od szklaneczki przy śniadaniu i zwróć uwagę, czy przez cały ranek nie odczujesz żadnych dolegliwości. Jeśli z żołądka dochodzą dziwne odgłosy, może to oznaczać, że nie tolerujesz któregoś z użytych składników. W moim przypadku okazało się na przykład, że nie powinienem przesadzać z sokiem z kapusty, nad czym ubolewam, ponieważ jest przepyszny i ma udowodnione właściwości przeciwnowotworowe.
Zdrowia życzę!